Sobota, 10 kwietnia. Kompleks cmentarzy katyńskich. Przemawiają Władimir Putin, Donald Tusk, Lech Kaczyński. Słuchają ich na miejscu rodziny zamordowanych przed 70 laty polskich oficerów, zaproszeni oficjele, a za pośrednictwem łączy satelitarnych cały świat. Podniosły nastrój, niespotykana wcześniej ranga wizyty i istotne słowa padające z ust najwyższych przedstawicieli władz Polski i Rosji w jednym z najważniejszych miejsc naszej pamięci narodowej.

Czy taki scenariusz był możliwy do realizacji? Oczywiście. Więcej, taki właśnie był długo zakładany do momentu, w którym postanowiono rozdzielić wizyty, szefa rządu i głowy państwa.  Kto personalnie o tym zdecydował, nie jest łatwo dziś stwierdzić. Wielu z tych, którzy tę wiedzę mieli (urzędnicy Kancelarii Prezydenta, ale przede wszystkim szef protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana i wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer), zginęło w kwietniowy mglisty poranek kilkaset metrów od pasa smoleńskiego lotniska.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl