Tusk początkowo osiągnął sukces symboliczny. We wrześniu 2009 r. Władimir Putin wziął udział na Westerplatte w obchodach 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej. Jako pierwszy rosyjski przywódca uznał, że globalny konflikt wybuchł wraz z napaścią na nasz kraj Hitlera i Stalina, a nie gdy rozpoczęła się operacja Barbarossa prawie dwa lata później. W tym czasie grupa ds. trudnych, której współprzewodniczył prof. Adam Rotfeld, po raz pierwszy podjęła próbę wyjaśnienia najtrudniejszych wątków historii obu krajów. 7 kwietnia 2010 r., Putin spotkał się nawet z Tuskiem w Katyniu, a tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego trzy dni później wywołała autentyczny odruch sympatii do Polski w rosyjskim społeczeństwie.
Szybko okazało się jednak, że polsko-rosyjskie zbliżenie jest budowane na niezwykle kruchych podstawach. Wybuch konfliktu był nieuchronny, bo oba kraje miały fundamentalnie sprzeczne interesy. Już w kwietniu 2008 r. na szczycie NATO w Bukareszcie Putin w niezwykle brutalnym przemówieniu uznał, że Ukraina to „sztuczne" państwo, zlepek ziem należących do Rosji, Polski i innych sąsiadów. Taka była reakcja Kremla na zapowiedź przyjęcia do Sojuszu nie tylko Kijowa, ale także Tbilisi. Cztery miesiące potem Rosjanie uderzyli już nie tylko werbalnie, ale i zbrojnie, zajmując część Gruzji. Odmówili też rzetelnej współpracy z Polską w sprawie ustalenia przyczyn tragedii smoleńskiej, nie zgadzając się nawet na zwrot wraku polskiego tupolewa.
Wiele wskazuje na to, że na politykę Kremla wobec Polski coraz większy wpływ miał forsowany wówczas przez szefów polskiej i szwedzkiej dyplomacji Radosława Sikorskiego i Carla Bildta program Partnerstwa Wschodniego. Putin uznał, że najważniejszym celem trzeciej kadencji prezydenckiej, którą rozpoczął w maju 2012 r., będzie odbudowa rosyjskiego imperium. Miała temu służyć wzorowana na UE struktura gospodarcza, Unia Eurazjatycka. Tyle że Partnerstwo, którego kluczowym elementem była pogłębiona strefa wolnego handlu między Wspólnotą a republikami b. ZSRR, nie dała się z projektami Kremla pogodzić. Dla Putina wniosek był jasny: Zachód rzucił Rosji wyzwanie, a polem geopolitycznej rozgrywki będzie Ukraina.
Nie boję się silnych Niemiec, tylko ich bezczynności – mówił Radosław Sikorski
Polska odsunięta ?od decyzji
Stanowisko Moskwy całkowicie zaskoczyło polską dyplomację. I to na wielu etapach ukraińskiego kryzysu, poczynając od wycofania się Wiktora Janukowycza z umowy stowarzyszeniowej z UE jesienią 2013 r., jak i jego ucieczki z Kijowa w lutym tego roku. Po zajęciu przez Rosjan Krymu i części Donbasu wiosną i latem tego roku konflikt nabrał takiej skali, że zachodni przywódcy uznali, iż Polska nie może już reprezentować Zachodu w tej sprawie. I to tym bardziej że z perspektywy Paryża czy Berlina Sikorski i Tusk domagali się zbyt radykalnego ukarania Rosji. Od wiosny szef polskiej dyplomacji przestał już więc uczestniczyć w trójstronnych wyjazdach do Kijowa ze swoimi kolegami z Niemiec i Francji.
Polska straciła istotny wpływ na rozgrywkę, którą sama w dużej mierze rozpętała. Wyjeżdżając do Brukseli, Donald Tusk pozostawia więc stosunki z Rosją w znacznie gorszym stanie, niż je zastał. Czy warto było zapłacić taką cenę za próbę wyrwania Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów? Na razie nie wiadomo, bo przyszłość naszego wschodniego sąsiada rysuje się bardzo niepewnie. Nie jest też pewne, czy Unia i Ameryka są gotowe ponieść koszty konfrontacji w tej sprawie z Rosją.