Jędrzej Bielecki: Chiny–USA: rozgrywka na lata

Donald Trump i Xi Jinping zawieszają wojnę handlową porozumieniem o prymacie prawa silniejszego. Na razie wciąż jest nim Ameryka.

Aktualizacja: 15.01.2020 21:16 Publikacja: 15.01.2020 18:55

Jędrzej Bielecki: Chiny–USA: rozgrywka na lata

Foto: AFP

Prezentując umowę, prezydent USA mówił o wielkich zakupach w Ameryce, do jakich zobowiązali się Chińczycy. Wskazywał też na obietnicę Pekinu lepszego przestrzegania praw autorskich i wstrzymania obowiązku przekazywania przez obcych inwestorów technologii lokalnym partnerom.

Ale w tym porozumieniu ważniejsze wydaje się to, czego ono nie zmienia. A są to przede wszystkim bezprecedensowe od II wojny światowej karne cła, jakie na import chińskich towarów wprowadził w minionych 18 miesiącach Biały Dom. Ich poziom jest dziś siedmiokrotnie wyższy niż w dniu, w którym D. Trump obejmował najwyższy urząd w państwie.

Ameryka najwyraźniej doszła do wniosku, że lepiej będzie rozwijać się pod osłoną protekcjonistycznych zabezpieczeń, zapominając o ustanowionych przecież przez nią samą regułach międzynarodowego handlu. Trump uważa, że mając za sobą siłę największej gospodarki i potęgi wojskowej świata, będzie mógł narzucać korzystne warunki współpracy izolowanym krajom. Tak już zresztą zrobił m.in. w stosunku do Meksyku czy Kanady.

Ale Chiny to kraj innej skali. Jego autorytarny system powoduje, że może skutecznie grać na czas w rozgrywce z USA. A niezwykle szybki rozwój technologiczny i gospodarczy oznacza, że to, co dziś wydaje się w interesie Ameryki, jutro może okazać się atutem Chin.

Zresztą już teraz w porozumieniu uzgodnionym między Xi i Trumpem wiele zapisów, które są prezentowane jako ustępstwa Pekinu, tak naprawdę działa na korzyść nie tylko Ameryki, ale także Chin. A nawet przede wszystkim Chin.

Chiny są na przykład coraz bardziej zainteresowane zaostrzeniem reguł ochrony własności intelektualnej, bo z zacofanego technologicznie kraju stały się prekursorem wielu najnowszych rozwiązań, jak sztuczna inteligencja czy internet piątej generacji, i nie chcą się tym dzielić z innymi. Także zobowiązanie do utrzymania silnego kursu juana wobec dolara jest częścią szerszej strategii uzyskania większego dostępu do międzynarodowych rynków finansowych. Xi tego potrzebuje, aby zdynamizować słabnącą gospodarkę i utrzymać legitymizację komunistycznej władzy. Z tego samego powodu jest gotowy wpuścić na chiński rynek zagraniczne banki i towarzystwa ubezpieczeniowe. Wie, że poprawa poziomu usług w tym sektorze wiąże się ze zwiększeniem konkurencji. W sektorze motoryzacyjnym Tesla jako jedna z pierwszych doświadcza tej nowej polityki: mogła samodzielnie zbudować fabrykę w Chinach, bez wchodzenia w układy z lokalnymi producentami.

Jeśli strategia Xi się powiedzie, może się jednak okazać, że to Chiny staną się silniejszym partnerem, który narzuca własne reguły innym. Wówczas Ameryka może pożałować, że gdy był jeszcze na to czas, nie próbowała przeforsować reguł, które obowiązują na równi wszystkich.

Prezentując umowę, prezydent USA mówił o wielkich zakupach w Ameryce, do jakich zobowiązali się Chińczycy. Wskazywał też na obietnicę Pekinu lepszego przestrzegania praw autorskich i wstrzymania obowiązku przekazywania przez obcych inwestorów technologii lokalnym partnerom.

Ale w tym porozumieniu ważniejsze wydaje się to, czego ono nie zmienia. A są to przede wszystkim bezprecedensowe od II wojny światowej karne cła, jakie na import chińskich towarów wprowadził w minionych 18 miesiącach Biały Dom. Ich poziom jest dziś siedmiokrotnie wyższy niż w dniu, w którym D. Trump obejmował najwyższy urząd w państwie.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich