„Moje zwycięstwo jest dla mnie ogromną satysfakcją!”. Być może właśnie taką sentencję w ustach Rafała Brzozowskiego wymarzy sobie, a wręcz wyśni, prezes TVP Jacek Kurski, gdy w sennych majakach mieszać mu się będę dwie największe polskie wiktorie ostatnich lat - słynny sukces „1:27” Beaty Szydło w Brukseli oraz dominacja Rafała Brzozowskiego w Rotterdamie.
„Tak to pokażcie! Czy konie mnie słyszą?” – będzie mówił prezes TVP we śnie. Zanim obudzi go kolejny poranny koszmar, czyli pytanie, jak klęskę przekuć w sukces. Beata Szydło przyleciała z Brukseli przynajmniej z jednym głosem. Brzozowski nie mógł głosować na siebie i przywiózł zero. A nie od dziś przecież wiemy, że głosowanie w Eurowizji to również barometr sympatii europejskich społeczeństw. Prezes Jacek Kurski będzie miał prawo poczuć się nielubiany. Na tym wszakże można zbudować kapitał. Politycznie korzystny. Ale o tym później. Teraz fakty.
W Rotterdamie „Koło Fortuny”, którego tajniki Rafał Brzozowski poznawał na Woronicza - mu nie sprzyjało. Kamerą zakręcił tak mocno, że aż zerwało połączenie. Z kolei tytuł innego programu „Jaka to melodia?”, który teraz RAFAŁ prowadzi, sugeruje pytanie z odpowiedziami w kontekście polityki krajowej - niebezpiecznymi.
Melodia jest bowiem obca. Zagraniczna. Rafał Brzozowski nie wygrał wewnętrznego konkursu Telewizji Polskiej utworem skomponowanym przez kompozytora, który nosi na paszporcie orzełka z koroną. Piosenkę stworzyła szwedzka spółka (trop do kontroli prezesa NIK Mariana Banasia?).
Już przedstawiam zwycięski team: Joakim Övrenius, Thomas Karlsson i Johan Mauritzson. Z nazwisk tych można wyczytać, że w siedzibie telewizji promującej wartości narodowe i chrześcijańskie wkradło się myślenie magiczne. Owszem, jedną z niewielu wartych uwagi piosenek zgłoszonych do Eurowizji wykonała ABBA - potem królował raczej badziew, a jednak Clara Rubensson, z której repertuaru pożyczono rajcowny hit - ABBĄ nie jest. Każdy amator to stwierdzi, co dopiero ekspert. O ekspertach za chwilę. Teraz o mediach.
Media żądne hejtu wobec TVP sugerowały bowiem, że piosenkę wybrała osobiście żona prezesa, ten jednak oświadczył, że Rafał Brzozowski nie jest ulubionym piosenkarzem żony.
Dla mnie była to ewidentna sugestia, której jednak prezes TVP nie wziął pod uwagę. Błąd. Żony trzeba było słuchać. Bookmacherzy nie popełnili błędu prezesa. Według nich szanse na zwycięstwo Brzozowskiego wynosiły 0,16 proc. Pewnie dziś bookmacherzy oceniają wpływ oświadczenia TVP, że “wybór utworu „The Ride” dokonany został przez zespół ekspertów Agencji Kreacji Rozrywki i Oprawy” – na przyszłą politykę kadrową prezesa TVP.
Żeby było jasne: Telewizja Polska robiła, co mogła. Na krajowym podwórku próbowała uruchomić przetestowany na swojej widowni wariant obronny, czyli martyrologiczno-sentymentalny. Pamiętacie państwo jak Niemcy chcieli skrzywdzić polskich skoczków? Kreowano więc ekipę Brzozowskiego na ofiary źle przeprowadzonych testów covidowych. Pojawiły się nawet informacje, że „polscy artyści” przebywają na kwarantannie. Uwięzionym z pomocą ruszyły „Wiadomości”, oznajmiając że piosenka RAFAŁA ma "Energetyczne brzmienia i niepowtarzalny styl lat 80.", co w przypadku TVP zawsze kojarzy się ze stylem Jerzego Urbana. Na europejską widownię to działa.
Teraz cała Polska czeka na wyniki oglądalności sobotniego finału konkursu Eurowizji. A jeszcze bardziej na komentarze finału, w którym… „Polaka nie będzie!”.
Co też zabawnego „Wiadomości” wymyślą? Redakcja sportowa musi ukryć fakt, że TVP przegrała w Rotterdamie nawet z San Marino. Ale zagraniczna pewnie przypomni, że Eurowizja zawsze była siedliskiem LGBT.
Po tym komunikacie prezes Jacek Kurski może już śmiałym krokiem zmierzać do limo, które zawiezie go na na Okęcie. Triumfalne powita Rafała Brzozowskiego, a „Wiadomości” przypomną pamiętne słowa: „Moje zwycięstwo jest dla mnie ogromną satysfakcją!”.