Słowa te padły w wywiadzie Zbigniewa Raua dla „Rzeczpospolitej”, udzielonym Jędrzejowi Bieleckiemu. Jak mówił minister, amerykańscy sojusznicy „nie znaleźli czasu” na to, by przed ogłoszeniem przez prezydenta Joe Bidena braku sankcji na Nord Stream 2 skonsultować tę decyzję z tymi, którym najbardziej zagrażają jej skutki.
Rau poskarżył się publicznie, że mocarstwo, od którego zależy nasze bezpieczeństwo, nas ignoruje, nie bierze pod uwagę naszego zdania i interesów. Na czele mocarstwa stoi teraz Joe Biden, a ekipa rządząca Polską postawiła wcześniej na jego przeciwnika Donalda Trumpa – skutki tego są opłakane. Taki jest ton znacznej części komentarzy dotyczących wypowiedzi Raua. Mają poważną wadę – nie uwzględniają szerszego kontekstu, a nawet istoty problemu.
Tak, bezrefleksyjne wspieranie Trumpa było błędem. A podważanie zwycięstwa Bidena i zwlekanie z gratulacjami dla niego było nawet niezgodne z polskim interesami, bo Polska nie ma stosunków z Ameryką Trumpa, lecz z Ameryką. Duda i PiS obrazili Bidena, wspierali Trumpa, i nie mają żadnego przełożenia na nową administrację – na tym zazwyczaj kończy się refleksja związana z wywiadem Raua. I przy okazji z Nord Stream 2 i polityką Zachodu wobec Rosji.
A nie powinna się kończyć. Biden nie konsultował decyzji nie tylko z Polską, ale też z innymi krajami, których ona dotyczy. Z mediów dowiedziała się o niej Ukraina. Amerykanie, czego nikt nie zauważył, nie znaleźli czasu także dla państw bałtyckich, również należących NATO. Doświadczenie podpowiada, że nie konsultowaliby jej także z Polską pod innymi rządami, tak jak to było w czasach Baracka Obamy, który 17 września 2009 r. zaskoczył nas, wycofując się z planów budowy tarczy antyrakietowej, czyli robiąc prezent Rosji naszym kosztem.
Naiwnością jest zakładanie, że prezydent nie odblokowałby budowy NS2, gdyby Duda złożył mu w odpowiednim czasie gratulacje. Zrobił to, choć wcześniej zgadzał się z większością amerykańskich senatorów z obu partii, że NS2 to sposób na finansowanie przez Rosję jej imperialnych działań, burzenie porządku w Europie, a jako prezydent USA uznał, że przywódca Rosji jest „zabójcą”. Na pewno zdania nie zmienił, ale zdecydował się odwołać sankcje, nie dostając od Putina nic w zamian. Uzyska coś od Niemiec, prących bez oglądania się na interesy mniejszych partnerów z UE i NATO do miliardowych interesów z Moskwą.