Bez wątpienia epoka polityczna, w której żyjemy, będzie kiedyś nazwana epoką Jarosława Kaczyńskiego. To jest pewne, mniej pewne zaś – jak będzie oceniana. Czy, tak jak chce sam pan prezes, określać się ją będzie jako czas narodowego odrodzenia, uruchamiania społecznego potencjału, rekonstrukcji gospodarki i skutecznej obrony polskiej tradycji? Czy też jako czas oddalania się od świata, powolnej prowincjonalizacji i skansenizacji kraju. Tego na pewno nikt dziś nie wie.
To zarazem problem postrzegania rzeczywistości. Inaczej procesy zachodzące w dzisiejszym świecie widzą progresiści; dla nich technologie, globalizacja, równościowe przemiany społeczne to najważniejsze determinanty dynamiki współczesnego świata. Procesy, których nie można odwlec, obiektywne i nieuchronne. Inaczej widzą je konserwatyści – jako ryzyko, zagrożenie, inwazję obcych wartości, której trzeba skutecznie się przeciwstawić.
Wszystko to jednak poglądy. Fakty są ponad tym, realne jak migracje, degradacja środowiska czy kryzys demograficzny. Jedyne, czego należy wymagać od rządu, to budowania polityk państwowych i narodowych w oparciu o fakty; to wyzwanie niezależne od narracji, poglądów czy wyznania wiary. I tego domagam się głośno od człowieka, który zdominował w ostatnich latach polską politykę. Już w poniedziałek podejmie ostateczną decyzję, czy wchodzić do rządu, którym faktycznie steruje od dawna. Z tylnego siedzenia limuzyny, a więc bez pełnej kontroli. Ten brak pełnej kontroli jest wygodny. Zawsze może powiedzieć: to nie ja – to oni. A jednak przecież wszyscy wiedzą, że on jest najważniejszy.
Wejście do rządu wymaga jednak odwagi. Jest wzięciem osobistej odpowiedzialności za swoje decyzje, także w sensie prawnym. Odtąd, jak już się zdarzało w jego karierze politycznej, decyzje będzie musiał sygnować własnym podpisem. To już odpowiedzialność nie tylko przed Bogiem i historią, ale również instytucjonalna – przed sądem. Podpisując, będzie musiał dwa razy się zastanowić.
Co to zmieni? Bez wątpienia będzie musiał być bliżej faktów, a nie – często fantasmagorycznych – opowieści lokajstwa z ulicy Nowogrodzkiej. Będzie też musiał zmierzyć się z realnym układem sił w rządzie. Zapanować nad koteriami, emocjami i politycznym egoizmem. W tym sensie jego nowa rola może oznaczać więcej dyscypliny w kręgach rządzących. Choć tylko „więcej" i tylko „może", jeśli wspomnimy lekcję z lat 2005–2007.