Zaczęło się od niepokojącego środowisko projektu nowelizacji ustawy o Polskiej Akademii Nauk (zagrożona ma być jej autonomia). Kilka miesięcy później zrobiło się głośno o Sieci Badawczej Łukasiewicz: „Gazeta Wrocławska” opublikowała wywiad z dr hab. inż. Alicją Bachmiatuk (uczona wróciła do kraju z Korei Południowej, by zostać dyrektorką jednego z instytutów), która opowiedziała o wywieranych na nią politycznych naciskach – prezes Hubert Cichocki miał polecić jej zatrudnienie wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego z Lewicy.
Lawina ruszyła jesienią: wrzesień minął pod znakiem apeli do ministra nauki Dariusza Wieczorka i premiera Donalda Tuska o zwiększenie finansowania dla Narodowego Centrum Nauki oraz protestu naukowców wobec niezrozumiałych decyzji kadrowych w kluczowym dla polskich badań nad sztuczną inteligencją ośrodku IDEAS NCBR – pożar wówczas gasiło ministerstwo cyfryzacji.
Potem – jeśli to możliwe – było już tylko gorzej: „Dziennik Gazeta Prawna” informował o poważnych problemach w państwowym instytucie badawczym NASK (z pracy odchodzą fizycy kwantowi, brakuje pieniędzy), a swoje problemy w miniony weekend opisała załoga „Oceanii” (to statek Instytut Oceanologii PAN; resort wstrzymał finansowanie statku, z czego pod naciskiem opinii publicznej wycofał się rakiem, choć wcześniej tłumaczył, że to efekt konkursu).
Internauci słusznie pytając o to, czy do konkursu będzie musiał za chwilę stanąć reaktor w Świerku, zwrócili uwagę na patologię, jakiej nie rozpoznali ministrowie Gdula i Wieczorek: podobne projekty („Oceania” ma 30-letnią historię badań) powinny mieć zapewnione stabilne finansowanie na wiele lat do przodu.