PiS może podać nazwisko swojego kandydata w wyborach prezydenckich 11 listopada. Wszystko się w tej opowieści ze sobą rymuje: skoro ma być to Karol Nawrocki, prezes IPN, historyczna rocznica i Marsz Niepodległości (deklaruje, że weźmie w nim udział, podobnie jak Jarosław Kaczyński) to oczywiste otwarcie.
Jarosław Kaczyński lubi Karola Nawrockiego
Mało kto pamięta, że w Januszu Kurtyce, który kierował Instytutem Pamięci Narodowej do tragicznej śmierci w Smoleńsku, swojego kandydata widzieli Lech i Jarosław Kaczyński. Jeśli PiS poszukuje symboli, polityczna intuicja podpowiada, że 10 listopada warto zwrócić oczy na południe: to z Krakowa pochodził historyk i spoczywa tam prezydent.
Nie oszukujmy się: osobista sympatia Jarosława Kaczyńskiego ma ogromne znaczenie. Z badań, które zrobił PiS – informowała o tym w czerwcu “Wirtualna Polska” – wyszło, że kandydatem ma być mężczyzna, a kluczowym tematem bezpieczeństwo. Trudno stwierdzić co było pierwsze: jajko czy kura, ale „młodego, wysokiego, okazałego i przystojnego” faworyta w wyścigu o nominację znalazł Kaczyński właśnie w Nawrockim – byłym piłkarzu i bokserze.
Czytaj więcej
Przed wyborami prezydenckimi Jarosław Kaczyński konsoliduje partię i łączy ją z Suwerenną Polską. Prezes wierzy, że zwycięstwo kandydata jego formacji będzie początkiem powrotu PiS do władzy. Kongres ma być nowym otwarciem dla partii.
Poza tym, już w 2008 roku Jarosław Kaczyński z mównicy sejmowej atakował koncepcję wystawy stałej w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, a przejęcie placówki było jedną z wyborczych obietnic prawicy – zrealizował ją minister Gliński, oczekiwane zmiany w ekspozycji wprowadzał zaś nie kto inny jak Nawrocki (do 2017 roku historyk w gdańskim oddziale IPN). O tym, jak ważne to było świadczy fakt, że w programie PiS z 2019 roku pojawił się zapis o utrzymaniu kursu wobec Muzeum.