Premier Donald Tusk, któremu na dobre wyszło osobiste kierowanie walką z powodzią na transmitowanych przez telewizje posiedzeniach sztabów kryzysowych (vide ranking zaufania, który Tusk – po raz pierwszy od lat – otwiera), najwyraźniej dobrze odnajduje się w tym modelu zarządzania, więc postanowił iść za ciosem.
„Czesław, rozstrzygnij sprawę”, czyli strzelanie do wróbla z armaty
Kiedy na horyzoncie pojawił się budzący słuszne oburzenie pomysł serwowania alkoholu w saszetkach przypominających te, w których sprzedaje się mus owocowy dla dzieci, premier znów wziął sprawy w swoje ręce. Kto wie, być może nawet się wściekł, ale na pewno powtórzył manewr z posiedzenia powodziowego sztabu kryzysowego. Tam – po wpisie internautki na Instagramie – postawił zadania wojewodzie i prezydentowi miasta. Teraz – w Warszawie, na posiedzeniu rządu, okazał sprawczość, wysyłając ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego do resortu, by „rozstrzygnął sprawę”. I Czesław posłusznie wstał i pojechał walczyć z alkotubkami. Skutecznie – wieczorem pojawiła się informacja, że spółka stojąca za pomysłem kuszenia alkoholem w kolorowych saszetkach jednak zmieniła zdanie.
Zanim jednak przyklaśniemy dobremu premierowi i jego posłusznym bojarom… to znaczy, pardon, ministrom, wypada się zastanowić, czy aby nie mieliśmy tu do czynienia ze strzelaniem z armaty, a być może nawet z całej baterii armat, do wróbla.
Czytaj więcej
Tubki z alkoholem są bliźniaczo podobne do tych z musem dla dzieci. Co będzie, gdy rodzic omyłkowo sięgnie nie po te, co trzeba?
Nie bagatelizując problemu, jakim mogłyby być owe alkotubki, można jednak odnieść wrażenie, że nawet na tym alkoholowym odcinku są problemy nieco wyższego rzędu, natury systemowej, które zasługiwałyby na uwagę miłościwie nam panujących w pierwszej kolejności. Albowiem w kraju, w którym słowo „małpka” dopiero przy drugim skojarzeniu przywodzi na myśl zwierzę; gdzie stacje benzynowe wielu osobom kojarzą się z tankowaniem, ale bynajmniej nie benzyny; gdzie wreszcie wielu kierowców uważa, że moment, gdy nie sposób utrzymać się na nogach, jest właśnie tą chwilą, gdy logicznym rozwiązaniem jest siadanie za kółkiem – alkotubki wydają się co najwyżej logiczną konsekwencją wcześniejszych zaniedbań. Więc jeśli już Tusk – z pozycji premiera – chciał tupnąć nogą, a Czesław Siekierski – z pozycji ministra – miał ochotę strzelić obcasami, to dobrze by było, gdyby dotyczyło to kwestii mniej jednostkowych. Angażowanie bowiem całego autorytetu państwa do walki z producentem musów dla dzieci, którego poniosła nieco fantazja, jest w gruncie rzeczy rozmienianiem owego autorytetu na drobne. Czy jutro minister zdrowia będzie interweniować w sprawie ceny tego czy innego leku w osiedlowej aptece, a minister infrastruktury będzie odmalowywał pasy na przejściu ulicznym przed szkołą?