Problemy dopiero się zaczną. Jesień to czas wzmożonych zachorowań, a wśród nich na kolejne mutacje COVID-19. Przyjęte wcześniej szczepionki nie chronią przed zakażeniem, a nowe wciąż są w Polsce niedostępne. Wirus mutuje, a przejście zakażenia nie jest lekkie. Szczepionki będą w Polsce dopiero po 15 października, a COVID zaczął atakować ponownie znacznie wcześniej, bo już w sierpniu. Lockdownów i obowiązkowego noszenia maseczek nie będzie, ale w niektórych zakładach pracy są wytyczne, żeby nosić maseczki. Liczba zachorowań nie jest jasna, gdyż Polacy testują się niechętnie. Koronawirusa przechodzą często nieświadomie i infekują nim innych. To tylko jeden z problemów ochrony zdrowia, który daje się we znaki społeczeństwu. Kolejki do lekarzy się nie zmniejszyły, a niektóre szpitalne oddziały będą zamykane.
Zamykanie oddziałów szpitalnych będzie odczuwalne dla lokalnej społeczności
Szpital Chirurgii Urazowej św. Anny przy ul. Barskiej w Warszawie przejdzie od grudnia gruntowne zmiany. Szpital będzie podlegał restrukturyzacji, w ramach której dojdzie do przeniesienia oddziałów chirurgii urazowo-ortopedycznej oraz chirurgii ogólnej do innych szpitali. Zniknie także urazowa izba przyjęć, która bez oddziału nie może funkcjonować. Co to oznacza w praktyce? Część personelu medycznego straci pracę, a chorzy pacjenci będą musieli udać się do innej placówki. Lekarze protestują, niezadowoleni są również mieszkańcy, nie tylko Ochoty, którzy nie chcą z urazami swoich dzieci jeździć do odległych placówek i czekać w kolejkach, które się nie zmniejszają.
Czytaj więcej
– Nie mam zamiaru zamykać żadnego szpitala. To zawsze jest decyzja samorządów. Nie brakuje pieniędzy, żeby zagwarantować bezpieczeństwo zdrowotne Polaków – mówi „Rz” minister zdrowia Izabela Leszczyna, która zapowiada zmiany w systemie ochrony zdrowia.
Szpital na Barskiej jest złym sygnałem, gdyż placówka jest znana i popularna. Zamykanie oddziałów szpitalnych to nie jest dobra wiadomość dla Polaków, którzy płacą składkę zdrowotną i oczekują wydolności systemu. W stolicy nie jest to tak duży problem, jak w innych, mniejszych miejscowościach. Zostanie zamknięty Oddział Hematologii i Onkologii Dziecięcej w chorzowskim szpitalu. W szpitalu w Żywcu jest słaba sytuacja finansowa. Z problemami borykają się oddział obserwacyjno-zakaźny w Bytomiu, pediatria w Rydułtowach, szpital w Tarnowskich Górach. Rośnie lista porodówek do zamknięcia, gdyż teraz granicą opłacalności funkcjonowania oddziału ginekologiczno-położniczego jest przyjmowanie 400 porodów rocznie. To tylko mały wycinek problemów szpitali w Polsce, w których oddziały są likwidowane lub zamykane.
Minister zdrowia zapewnia, że pieniądze na leczenie są i ich nie zabraknie
– Szpital nie zostanie zlikwidowany, ale poszczególne oddziały i inne placówki przejmą jego funkcję. Dostępność leczenia się nie zmniejszy – mówiła „Rzeczpospolitej” minister zdrowia Izabela Leszczyna. I rzeczywiście, szpitale nie mają być zamykane, ale już poszczególne oddziały tak. Będą zawieszane lub zamykane. Problemy są różne. Brak środków, nieopłacalność, brak kadr, nadmiar oddziałów o podobnym profilu w województwie. Pacjentów mało to interesuje, gdy muszą czekać w kolejce długie miesiące lub lata na wizyty przy leczeniu zaćmy lub inne zabiegi. Część z nich nie doczeka się spotkania z lekarzem – mowa o osobach starszych i schorowanych. Oni nie mają siły, żeby upomnieć się o swoje. Ale ich bliscy częściowo już tak. Niezadowolenie społeczne przełoży się na sondaże partyjne.