Minął tydzień od 83. rocznicy pogromu w Jedwabnem. Za nami również Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. To wydarzenia o różnej i złożonej genezie, które dzieliły dwa lata. Jednocześnie przypadek sprawił, że nasza uwaga koncentruje się na trudnej historii w te dwa następujące po sobie gorące dni – 10 i 11 lipca. I szukając w tym przypadku sensu, można uznać, że to historyczne narodowe rekolekcje. Ale się okazało, że mamy problemy z pamięcią.
Problem nr 1: Zabrakło głosu premiera Donalda Tuska
Istotnym kanałem komunikacji Donalda Tuska pozostaje X (dawniej Twitter). To właściwie jego osobisty miniblog. Premier częstuje tam politycznych rywali mniej lub bardziej wyszukanymi złośliwościami, zaspakaja potrzeby żelaznego elektoratu i dzieli się sportowymi emocjami. Ale podobnie jak w minionych latach, choć – jak sam mówi – jest „prostym magistrem historii” zarówno 10, jak i 11 lipca nie znalazł czasu, by napisać dwa, może trzy zdania o Jedwabnem i Wołyniu. Piłka nożna, o której Tusk chętnie pisze, jest bardzo ważna, nie przeczę. Czy jednak historia wobec tego nie ma żadnego znaczenia?
Czytaj więcej
Bez zgody Ukrainy na ekshumację polskich ofiar UPA na Wołyniu rosyjska propaganda będzie nadal, niestety skutecznie, wbijać klin w polsko-ukraińskie stosunki, dając argument do waśni i sporów. W tej sprawie powinien zapanować konsensus całej polskiej klasy politycznej.
Pozornie to tylko brak dwóch mało znaczących tweetów. Ale w rzeczywistości dowód na to, że obóz liberalny nie jest zainteresowany prowadzeniem polityki historycznej, oddając pole – widać to wyraźnie w przypadku Wołynia – środowiskom skrajnym. Choć należy odnotować, że kwestie historyczne znalazły swoje miejsce w umowie zawartej pomiędzy Polską i Ukrainą, którą premier Donald Tusk i prezydent Wołodymyr Zełenski podpisali 9 lipca. Ale głosu Tuska zdecydowanie zabrakło.
Problem nr 2: Jedwabne i Wołyń – budowanie kontrpamięci
W rocznicę pogromu w Jedwabnem na X milczał również Instytut Pamięci Narodowej, który dzień później znalazł już przestrzeń dla tematu zbrodni wołyńskiej. To budowanie kontrpamięci. Oczywiście mówimy o dwóch różnych wydarzeniach historycznych, ale ich wspólnym mianownikiem jest to, że w obu miejscach ofiarami byli polscy obywatele.