Estera Flieger: Problemy z pamięcią. Wołyń i Jedwabne

Liberałom i lewicowcom do sztambucha: jeśli państwo abdykuje z polityki historycznej, tworzy przestrzeń dla radykałów. Bardzo bym nie chciała, aby były dwie Polski: jedna pamiętająca tylko o Jedwabnem, a druga tylko o Wołyniu.

Publikacja: 19.07.2024 04:30

Widok na Skwer Wołyński i Pomnik Rzezi Wołyńskiej

Widok na Skwer Wołyński i Pomnik Rzezi Wołyńskiej

Foto: Adobe Stock

Minął tydzień od 83. rocznicy pogromu w Jedwabnem. Za nami również Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. To wydarzenia o różnej i złożonej genezie, które dzieliły dwa lata. Jednocześnie przypadek sprawił, że nasza uwaga koncentruje się na trudnej historii w te dwa następujące po sobie gorące dni – 10 i 11 lipca. I szukając w tym przypadku sensu, można uznać, że to historyczne narodowe rekolekcje. Ale się okazało, że mamy problemy z pamięcią.

Problem nr 1: Zabrakło głosu premiera Donalda Tuska

Istotnym kanałem komunikacji Donalda Tuska pozostaje X (dawniej Twitter). To właściwie jego osobisty miniblog. Premier częstuje tam politycznych rywali mniej lub bardziej wyszukanymi złośliwościami, zaspakaja potrzeby żelaznego elektoratu i dzieli się sportowymi emocjami. Ale podobnie jak w minionych latach, choć – jak sam mówi – jest „prostym magistrem historii” zarówno 10, jak i 11 lipca nie znalazł czasu, by napisać dwa, może trzy zdania o Jedwabnem i Wołyniu. Piłka nożna, o której Tusk chętnie pisze, jest bardzo ważna, nie przeczę. Czy jednak historia wobec tego nie ma żadnego znaczenia?

Czytaj więcej

Przemysław Prekiel: Dla Ukraińców nigdy nie było dobrego czasu, by uczcić ofiary Wołynia

Pozornie to tylko brak dwóch mało znaczących tweetów. Ale w rzeczywistości dowód na to, że obóz liberalny nie jest zainteresowany prowadzeniem polityki historycznej, oddając pole – widać to wyraźnie w przypadku Wołynia – środowiskom skrajnym. Choć należy odnotować, że kwestie historyczne znalazły swoje miejsce w umowie zawartej pomiędzy Polską i Ukrainą, którą premier Donald Tusk i prezydent Wołodymyr Zełenski podpisali 9 lipca. Ale głosu Tuska zdecydowanie zabrakło.

Problem nr 2: Jedwabne i Wołyń – budowanie kontrpamięci

W rocznicę pogromu w Jedwabnem na X milczał również Instytut Pamięci Narodowej, który dzień później znalazł już przestrzeń dla tematu zbrodni wołyńskiej. To budowanie kontrpamięci. Oczywiście mówimy o dwóch różnych wydarzeniach historycznych, ale ich wspólnym mianownikiem jest to, że w obu miejscach ofiarami byli polscy obywatele.

Pozostawiam otwartym pytanie, dlaczego honoruje się jednych, a milczy o drugich, zmuszając pamięci do konkurowania ze sobą. Natomiast bardzo bym nie chciała, aby były dwie Polski: jedna pamiętająca tylko o Jedwabnem, a druga tylko o Wołyniu.

Problem numer 3: Oddanie Wołynia środowiskom skrajnym

W dniu, kiedy Rosjanie zbombardowali dziecięcy szpital w Kijowie, pewien internauta pisał, że na wojnie „zawsze się zdarzy jakiś szpital, sklep czy inny teatr”, a „Kijów na ekshumację polskich ofiar nie zezwala od lat”. Można to bagatelizować, ale tym internautą był Łukasz Warzecha, popularny publicysta. Jeśli ktoś łączy rosyjskie bomby spadające na głowy dzieciom z Wołyniem, to nie o pamięć mu chodzi, a z historii nic nie rozumie.

Czytaj więcej

Zełenski milczał w Polsce o rocznicy rzezi wołyńskiej? Kijowski standard

A odsłonięciu kontrowersyjnego pomnika w Domostawie towarzyszył piknik, na którym podnoszący temat Wołynia zwolennicy Grzegorza Brauna pojawili z gaśnicami. Takimi, jakiej Braun użył w Sejmie, gasząc chanukowy świecznik. I wygłupiali się przed obiektywami aparatów. Wśród nich był Sebastian Pitoń sympatyzujący z Putinem, przedstawiciel szurii w góralskim kapeluszu. Na pewno chodzi o polskie ofiary sprzed 81 lat?

Liberałom i lewicowcom więc do sztambucha: jeśli państwo abdykuje z polityki historycznej, tworzy przestrzeń dla radykałów.

Minął tydzień od 83. rocznicy pogromu w Jedwabnem. Za nami również Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. To wydarzenia o różnej i złożonej genezie, które dzieliły dwa lata. Jednocześnie przypadek sprawił, że nasza uwaga koncentruje się na trudnej historii w te dwa następujące po sobie gorące dni – 10 i 11 lipca. I szukając w tym przypadku sensu, można uznać, że to historyczne narodowe rekolekcje. Ale się okazało, że mamy problemy z pamięcią.

Pozostało 87% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich