Tomasz Krzyżak: Kościół wraca do zasady abp. Jędraszewskiego - najpierw miłosierdzie dla sprawców

Ważnych stanowisk w Kościele nie mogą pełnić ci, którzy ukrywali sprawców. Owszem należy im okazać miłosierdzie, ale przed nim winna kroczyć sprawiedliwość. Kościół może odzyskać zaufanie tylko wtedy, gdy nie będzie bał się prawdy.

Publikacja: 02.03.2024 11:06

Sprawa arcybiskupa Andrzeja Dzięgi pokazała jak krótkowzroczna była polityka unikania mówienia prawd

Sprawa arcybiskupa Andrzeja Dzięgi pokazała jak krótkowzroczna była polityka unikania mówienia prawdy.

Foto: PAP/Waldemar Deska

Wbrew publicznym deklaracjom o poważnym podejściu do spraw pedofilii w Kościele, to abp. Stanisław Gądecki i abp. Marek Jędraszewski okazali się największymi hamulcowymi procesu oczyszczania się Kościoła. Na pewno w odniesieniu do kwestii rozliczalności winnych zaniedbań biskupów oraz polityki informacyjnej. Trudno ustalić, czy przekonanie Watykanu do zmiany w sposobie informowania o karach nakładanych na biskupów było osobistą inicjatywą metropolity poznańskiego, czy też próbą pogodzenia zwaśnionych stron w Konferencji Episkopatu Polski, faktem jednak jest, że twarzą zmiany na gorsze jest ustępujący przewodniczący KEP. Tuż za nim kroczy – również odchodzący – wiceprzewodniczący KEP.  Nad dobro pokrzywdzonych przedłożono bowiem wypaczoną solidarność korporacyjną. Sprawa arcybiskupa Andrzeja Dzięgi pokazała jak krótkowzroczna była polityka unikania mówienia prawdy. To spowodowało, że polski Kościół, który sporo w ostatnich latach zrobił dla osób pokrzywdzonych i zaczął dźwigać się z kryzysu, wrócił na pozycje sprzed roku 2019. Próba przekonania kogokolwiek do tego, że jest inaczej, jest dziś skazana na porażkę.

Papież Franciszek zrywa z „kulturą milczenia”

W lutym 2019 roku pod przewodnictwem Franciszka odbyło się w Watykanie spotkanie przewodniczących episkopatów z całego świata poświęcone problematyce pedofilii w Kościele. Przez cały tydzień dużo mówiono o potrzebie transparentności, przejrzystości i rozliczalności. Akcentowano, że od tej pory Kościół zrywa z „kulturą milczenia”. Wsłuchiwano się w głosy osób pokrzywdzonych. Na spotkanie w zastępstwie chorego abp. Gądeckiego pojechał abp Marek Jędraszewski. Po powrocie, na konferencji prasowej, ku zdumieniu innych prelegentów, negował posługiwanie się wobec sprawców przestępstw seksualnych sformułowania „zero tolerancji” wyjaśniając, że gdy „nazizm hitlerowski walczył z Żydami, stosował wobec nich »zero tolerancji«, w wyniku czego powstał Holokaust. Kiedy w systemie bolszewickim stosowano »zero tolerancji«, wobec »wrogów ludu«, doszło do kolejnej masakry w skali liczącej dziesiątki, a może nawet setki milionów ofiar”. Zamiast tego określenia używał sformułowania „nieskazitelna stanowczość”, a znaczną część swojego wystąpienia poświęcił potrzebie okazywania miłosierdzia „sprawcom, jeśli oni chcą rzeczywiście podjąć nowe życie, jeśli szczerze żałują i dążą do wewnętrznego nawrócenia”.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Milczenie mówiące więcej niż tysiące słów

Kościół w Polsce zdawał się nie zważać na zalecenia papieża Franciszka

To był pewien sygnał ostrzegawczy, że Kościół w Polsce będzie chciał pójść pod prąd kierunkowi wyznaczanemu przez Watykan. Sygnał niespecjalnie dostrzegalny, bo jednak wkrótce biskupi powołali Delegata ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, utworzyli Fundację św. Józefa (FSJ) i zgodzili się wpłacać środki na pomoc dla pokrzywdzonych. Wydawało się zatem, że sprawy idą w dobrym kierunku. Przyspieszyły, gdy w maju – tuż po publikacji przez Franciszka listu apostolskiego „Vos estis lux mundi” (VELM) – archidiecezja wrocławska poinformowała, że prowadzi dochodzenie w sprawie podejrzeń wykorzystania seksualnego osoby małoletniej przez kard. Henryka Gulbinowicza. Można było się zdziwić, bo tego typu informowanie opinii publicznej nie jest w Kościele rzeczą powszechną. Ta polityka informacyjna nabrała rozpędu w maju 2020 r., po emisji filmu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”, w którym pokazano zaniedbania jakich przy wyjaśnianiu spraw wykorzystywania seksualnego małoletnich dopuścił się ówczesny ordynariusz kaliski – bp. Edward Janiak. Zawiadomienie do Watykanu złożył abp Wojciech Polak. Janiak bronił się w liście do innych biskupów. Podważał działania prymasa, zarzucał mu nieuczciwość. Kiedy w czerwcu 2020 r. został zawieszony w obowiązkach, a na administratora sede plena mianowano abp. Grzegorza Rysia właściwie nic nie trzeba było mówić, bo wszyscy wiedzieli czego jest to efekt.

Swego rodzaju rewolucja w zakresie transparentności i rozliczalności miała dopiero nadejść. Gdy 17 października 2020 r. Nuncjatura Apostolska ogłosiła, że papież przyjął rezygnację bp. Janiaka z zarządzania diecezją pojawiły się dwa komunikaty. W pierwszym znalazła się informacja o przyjęciu rezygnacji i mianowaniu administratora sede vacante. W drugim – od razu w pierwszym punkcie zapisano, że ma to związek „z prowadzonym postępowaniem w sprawie sygnalizowanych zaniedbań bp. Edwarda Janiaka odnośnie do oskarżeń o nadużycia seksualne niektórych duchownych”. Podobnie było kilka dni później – 4 listopada 2020 r. – gdy nuncjatura informowała, że Stolica Apostolska upoważniła metropolitę warszawskiego do przeprowadzenia według procedur VELM dochodzenia - tym razem w sprawie zaniedbań abp Sławoja L. Głódzia. Z kolei 6 listopada 2020 r. nuncjusz wydał komunikat o sankcjach nałożonych na kard. Henryka Gulbinowicza.

Najwyraźniej arcybiskupi nie pojęli, że dobra Kościoła, dobra ofiar i odbudowy pozycji Kościoła nie da się osiągnąć milczeniem. Zaufanie da się przywrócić w realnym działaniu i w mówieniu prawdy

Te trzy wydarzenia pozwalały na postawienie tezy, że Kościół poważnie traktuje postulaty z watykańskiego szczytu z 2019 r. i zdecydował się na przejrzystość. Można nawet mówić o rewolucji w zakresie polityki informacyjnej. Na potwierdzenie tego, że rzeczywiście coś się zmienia nie trzeba było długo czekać. 29 marca 2021 r. nuncjatura opublikowała dwa komunikaty. Dotyczyły sankcji nałożonych na bp. Janiaka oraz abp. Głódzia. W obu podano, że zostały nałożone na podstawie przepisów Kodeksu Prawa Kanonicznego (KPK) oraz VELM, i że dochodzenia dotyczyły „sygnalizowanych zaniedbań” przy wyjaśnianiu nadużyć seksualnych. Gdy 12 maja 2021 r. z zarządzania diecezją bydgoską zrezygnował bp Jan Tyrawa znów były dwa komunikaty nuncjatury. Pierwszy o rezygnacji i wyznaczeniu administratora, drugi precyzował, że to następstwo dochodzenia na podstawie VELM.

Kościół wraca do starych praktyk

Jednak w tym momencie Nuncjatura Apostolska postanowiła, że zmienia politykę informacyjną. Wydaje się, że abp. Salvatore Pennacchio nie chciał już dłużej pełnić roli zwiastuna złych wiadomości i obowiązek informacyjny przerzucono na metropolitów, którzy w danej sprawie prowadzili dochodzenia. Nuncjusz zrobił wyjątek w odniesieniu do trzech przypadków, ale o nich za chwilę. Niemniej, nawet po zmianie polityki informowania, nie przestała ona istnieć. Była – tyle tylko, że kto inny przekazywał wiadomości. Już 28 maja 2021 r. archidiecezja krakowska informuje zatem o przeprowadzeniu postępowania w sprawie bp. Tadeusza Rakoczego. W czerwcu komunikat dotyczący bp. Stanisława Napierały wydaje archidiecezja poznańska, a w sprawie bp. Stefana Regmunta – Delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. W lipcu pojawia się informacja o zakończeniu dochodzenia w odniesieniu do abp. Wiktora Skworca, a w sierpniu abp. Mariana Gołebiewskiego. Wszystkie według tego samego wzoru.

Nieco odmienne działanie było przy okazji rezygnacji bp. Zbigniewa Kiernikowskiego, ordynariusza legnickiego. O jej przyjęciu przez papieża 28 czerwca 2021 poinformowała nuncjatura. Sam biskup w liście do diecezjan pisał, że odchodzi, bo osiągnął wiek emerytalny (75 lat kończył 2 lipca). Ale jeszcze tego samego dnia archidiecezja lubelska wydała komunikat – zaznaczając, że robi to na prośbę nuncjatury – w którym napisano wprost, że rezygnacja jest wynikiem postępowania dotyczącego zaniedbań hierarchy. Sytuacja podobna do przypadku abp. Dzięgi. Z tą jednak różnicą, że w tym samym dniu komunikat o przyjęciu rezygnacji poszedł od nuncjatury, zaś jej przyczyny podał metropolita lubelski. Można się tu wręcz dopatrywać determinacji w doprowadzeniu sprawy do końca tak, by nie było niedomówień. Determinacji, której teraz w przypadku abp. Dzięgi zabrakło.

Nuncjusz – prawdopodobnie z uwagi na rangę osób, których sprawa dotyczyła oraz nośność tematu – zrobił jak wspomniano trzy wyjątki. 8 czerwca 2021 nuncjatura opublikowała komunikat dot. abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego i przewodniczącego KEP. I tu także podała podstawę prawną (KPK i VELM) oraz przyczyny dochodzenia, które zakończyło się oddaleniem skarg i zamknięciem postępowania. Także w czerwcu (26) nuncjusz informuje, że wizytę w Polsce zakończył kard. Angelo Bagnasco, który przyjechał w celu weryfikacji zarzutów stawianych kard. Dziwiszowi. W lipcu z kolei poinformowano o zakończeniu procesu karno-administracyjnego bp. Jana Szkodonia, którego oskarżano o wykorzystanie małoletniej. 

Czytaj więcej

Papież wyrzuca abp. Andrzeja Dzięgę za zaniedbania w wyjaśnianiu spraw pedofilii

Ostatnim komunikatem, gdzie z dokładnym podaniem podstawy prawnej informowano o zakończeniu postępowania był dotyczący abp. Mariana Gołębiowskiego z 21 sierpnia 2021 r. Jesienią polscy biskupi pojechali do Rzymu z wizytą ad limina. 12 października abp Stanisław Gądecki złożył wizytę w Dykasterii ds. Biskupów. Według relacji Katolickiej Agencji Informacyjnej na spotkaniu padły z jego strony uwagi krytyczne na temat stanowiska Stolicy Apostolskiej wobec biskupów, na których nałożono kary. „Biskupi zwracali uwagę, na dysproporcję między karami, które zostały nałożone na biskupa po wstępnym dochodzeniu, i orzeczeniu trwałych kar wobec niego, a sytuacją pedofila, przestępcy, który po 5 latach wychodzi z więzienia i może swoje życie zacząć od nowa, z carte blanche. W przypadku biskupa mamy do czynienia jakby ze śmiercią cywilną oskarżonego hierarchy, który nie jest pedofilem. Jest on usuwany z urzędu, popada w infamię i zostaje jakby unicestwiony przez media” – streszczała KAI wypowiedź przewodniczącego KEP.

Jak mówił Jędraszewski: miłosierdzie dla sprawcy

Wróciła zatem narracja, którą w marcu 2019 prezentował abp Jędraszewski: miłosierdzie dla sprawcy. Słowa Gądeckiego najwidoczniej wzięto sobie w Watykanie do serca, bo po tej wizycie polityka informacyjna uległa całkowitej zmianie. Zrezygnowano z dążenia do przejrzystości i transparentności. Powrócono do doskonale znanej „kultury milczenia”.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Abp Dzięga i pedofilia – Kościół wciąż broni fasady, a za nią już tylko ruiny

O zakończeniu postępowania w odniesieniu do biskupa Stefana Cichego, byłego ordynariusza legnickiego, nikt się nie zająknął. O tym, że się zakończyło i biskupowi nakazano przeprosiny pokrzywdzonego powiedział w wywiadzie dla „Newsweeka” ten ostatni. W czerwcu 2020 r. osobiście składałem zawiadomienie dotyczące możliwych zaniedbań biskupa Henryka Tomasika, wówczas ordynariusza radomskiego. W maju 2022 r. o zakończeniu postępowania i stwierdzeniu w nim „pewnych nieprawidłowości” poinformował mnie oraz pokrzywdzonych telefonicznie (!) przedstawiciel archidiecezji częstochowskiej. Nuncjatura wciąż milczy. Dziennikarze ustalili, że biskupowi nakazano przeproszenie pokrzywdzonych, wpłatę na rzecz FSJ i nałożono na niego trzyletni zakaz wystąpień publicznych w diecezji radomskiej. Ale oficjalnie nikt tych informacji nie potwierdził, ale też nie zanegował. Zrobiono wyjątek: w kwietniu 2022 r. poinformowano, że Watykan w oparciu o materiały zebrane rok wcześniej przez kard. Bagnasco nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości w działaniu kard. Dziwisza. Na inne sprawy spuszczono zasłonę milczenia.

Abp Andrzej Dzięga i dziwne przypadki rezygnacji ze względów zdrowotnych

Podobnie byłoby i teraz przy sprawie abp. Andrzeja Dzięgi, który rezygnację uzasadniał względami zdrowotnymi. Gdyby nie nacisk mediów, wielu osób w mediach społecznościowych, czterech biskupów, którzy publicznie dali wyraz swojej niezgodzie na takie działanie, to Nuncjatura Apostolska milczałaby nadal. Trudno nie widzieć w tym działaniu udziału kończącego swoją kadencję przewodniczącego KEP abp. Stanisława Gądeckiego, który w 2021 r. po wizycie ad limina z jednej strony przyznał, że skandale pedofilskie i ich ukrywanie  doprowadziły do podważenia zaufania niektórych osób do Kościoła i Kościół w Polsce chce być wierny postanowieniom VELM „tak żeby rzeczywiście służył on dobru Kościoła i przede wszystkim dobru ofiar pedofilii, a także oczyszczeniu pozycji Kościoła w społeczeństwie”, to jednak z drugiej strony ubolewał nad losem ukaranych za zaniedbania biskupów. Podobnie jak nieco wcześniej abp Jędraszewski wzywał do okazywania miłosierdzia.

Najwyraźniej arcybiskupi nie pojęli, że dobra Kościoła, dobra ofiar i odbudowy pozycji Kościoła nie da się osiągnąć milczeniem. Zaufanie da się przywrócić w realnym działaniu i w mówieniu prawdy. Inne będą obierane jako zamiatanie spraw pod dywan, próby ochrony sprawców i winnych zaniedbań. Sprawa arcybiskupa Dzięgi jest tego namacalnym dowodem. Tak jak przed laty św. Jan Paweł II mówił, że ludzie muszą wiedzieć o tym, że w stanie kapłańskim nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdzili dzieci i należy ich usuwać, tak dziś mają prawo wiedzieć, że ważnych stanowisk w Kościele nie mogą pełnić ci, którzy ukrywali sprawców i choć wiele razy odwoływali się do świętego papieża, to jednak działali po swojemu. Milczenia w tej kwestii nie da się uzasadnić miłosierdziem. Ono, owszem musi być obecne, ale przed miłosierdziem winna kroczyć sprawiedliwość. Kościół może odzyskać zaufanie tylko wtedy, gdy będzie do bólu przejrzysty, gdy nie będzie bał się prawdy.

Wbrew publicznym deklaracjom o poważnym podejściu do spraw pedofilii w Kościele, to abp. Stanisław Gądecki i abp. Marek Jędraszewski okazali się największymi hamulcowymi procesu oczyszczania się Kościoła. Na pewno w odniesieniu do kwestii rozliczalności winnych zaniedbań biskupów oraz polityki informacyjnej. Trudno ustalić, czy przekonanie Watykanu do zmiany w sposobie informowania o karach nakładanych na biskupów było osobistą inicjatywą metropolity poznańskiego, czy też próbą pogodzenia zwaśnionych stron w Konferencji Episkopatu Polski, faktem jednak jest, że twarzą zmiany na gorsze jest ustępujący przewodniczący KEP. Tuż za nim kroczy – również odchodzący – wiceprzewodniczący KEP.  Nad dobro pokrzywdzonych przedłożono bowiem wypaczoną solidarność korporacyjną. Sprawa arcybiskupa Andrzeja Dzięgi pokazała jak krótkowzroczna była polityka unikania mówienia prawdy. To spowodowało, że polski Kościół, który sporo w ostatnich latach zrobił dla osób pokrzywdzonych i zaczął dźwigać się z kryzysu, wrócił na pozycje sprzed roku 2019. Próba przekonania kogokolwiek do tego, że jest inaczej, jest dziś skazana na porażkę.

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich