Pomiędzy informacjami o otwarciu po remoncie fragmentów jezdni a zaproszeniem na spotkanie z wyborcami jednej ze stołecznych dzielnic prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski umieścił w mediach społecznościowych znamienny wpis poświęcony zbliżającym się wyborom samorządowym. Wpis bardzo długi – w przeliczeniu to dwie strony maszynopisu.
Czego obawia się Rafał Trzaskowski? Czego obawia się Koalicja Obywatelska?
Najciekawszy fragment kryje się w samym środku wpisu. „Na horyzoncie widzę tylko jedno zagrożenie – demobilizację wyborców. Część z Państwa może uznać, że te wybory nie mają już takiego znaczenia, jak te 15 października” – napisał Trzaskowski. Nie, prezydent stolicy nie obawia się o swój indywidualny wynik w Warszawie. Bo żeby przegrał z kandydatem PiS Tobiaszem Bocheńskim, musiałby się wydarzyć jakiś kataklizm. Warszawiacy będą przeciwko kandydatowi PiS, bez względu na to, kto by nim był. To po prostu nowoczesna metropolia, w której prawicowy kandydat, w dodatku rozważający w przeszłości o „wirusie LGBT”, po prostu nie ma szans.
O co więc chodzi? Prezydent stolicy, a zarazem wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej pisze po prostu, jak jest – największym zagrożeniem dla jego macierzystej partii jest demobilizacja wyborców, którzy przesądzili 15 października o tym, że władza trafiła w ręce koalicji złożonej z PO, Lewicy, Polski 2050 i PSL.
Czym wybory samorządowe będą się różnić od wyborów parlamentarnych z 15 października?
Wtedy stawka była bardzo wysoka. Decydowała się przyszłość Polski – czy rządzić będzie PiS przez trzecią kadencję, czy też Polacy odbiorą mu władzę. Stąd porównania do najważniejszych wyborów, które ustawiły kierunek, w którym ma podążać Rzeczpospolita – czyli do głosowania z 4 czerwca 1989 roku, gdy suwerenowi dano po 44 latach szansę powiedzenia „nie” komunistom. Dlatego też tak rekordowa była wówczas frekwencja (62,7 proc.). O zwycięstwie obecnej koalicji zdecydowała nadzwyczajna mobilizacja przede wszystkim młodych wyborców. W grupie wiekowej 18–29 lat frekwencja wyniosła aż 69 proc. i była wyższa niż wśród osób powyżej 60. roku życia.