Niespodziewany ruch prezydenta w sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika z pozoru wygląda na solidny krok wstecz. Andrzej Duda zmienia zdanie i w imię spokoju publicznego podejmuje ponowny wysiłek ułaskawienia skazanych prawomocnie uczestników afery gruntowej. Dokonuje tego w świetle reflektorów i w towarzystwie – nie można tego ani lekceważyć, ani się z tego naigrywać – żon uwięzionych polityków. Ręce same składają się do oklasków; triumfuje rozsądek i potrzeba koncyliacji.
To jedna strona medalu, bez wątpienia ważna i przełomowa. Drugą jest sposób, w jaki postąpił prezydent – to nie bezpośredni akt łaski, ale ścieżka w trybie przepisów kodeksu postępowania karnego. Co prawda ostateczną decyzję podejmuje w niej prezydent, ale wcześniej w postępowaniu uczestniczy (i za nie odpowiada) prokurator generalny i sąd. W efekcie po czasochłonnej procedurze na głównej scenie zostaje głowa państwa uwalniająca skazańców od skutków wyroku.
Czytaj więcej
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są pierwszymi po 1989 roku więźniami politycznymi - powiedział prezydent Andrzej Duda w oświadczeniu po spotkaniu z żonami obu zatrzymanych polityków PiS. Prezydent ogłosił wszczęcie postępowania ws. ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika.
Ważne jest tu przerzucenie odpowiedzialności na prokuratora generalnego, który staje się gospodarzem całej procedury i ponosi za nią odpowiedzialność. Może, choć nie musi, przychylić się do wniosku o zwolnienie z więzienia osób, wobec których toczy się postępowanie. W tym sensie już dziś to Adam Bodnar, a nie Andrzej Duda, ma w ręku klucz do uwolnienia Kamińskiego i Wąsika.
Czytaj więcej
Podczas demonstracji PiS temat Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika poruszany był śladowo, podobnie jak TVP. Motywem przewodnim był powrót PiS do władzy.