Gdyby żyć w świecie z ekranu TVP, rzeczywiście nie byłoby się czego bać. To znaczy zdrajcy i rosyjscy agenci powinni drżeć przed ludową… o, pardon, narodową sprawiedliwością. Ale przecież nie będziemy żałować zdrajców i rosyjskich agentów. Zdradzi taki umiłowaną ojczyznę, która przez wieki walczyła za wolność naszą i waszą, a my mamy dbać o jego dobrostan? Nigdy. Non possumus. „Wyklęty powstań ludu…” o, pardon, „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród…”.
Dlaczego żaden polityk PiS nie próbuje odpowiedzieć na którekolwiek z tych pytań, udając, że one w ogóle nie istnieją?
Problem w tym, że świat to jednak nie serwis informacyjny o 19:30. Ustawa określana przez większość jako lex Tusk, a przez TVP „lex antyPutin” (sic!) kryje w sobie artykuły, o których politycy PiS uparcie milczą. I rodzi wiele pytań, na które uparcie nie odpowiadają.
Czytaj więcej
Ustawa o komisji ws. wpływów rosyjskich wywołuje wiele obaw i wątpliwości oraz tworzy trudne do zrzucenia odium.
No bo tak – skoro w Polsce rosyjskie wpływy są tak wszechogarniające, jak przekonuje w wywiadzie z „Wprost” Mateusz Morawiecki, to dlaczego Mariusz Kamiński et consortes nie powyłapywali przez osiem lat tych wszystkich szpionów, a Zbigniew Ziobro i jego dziarscy prokuratorzy nie powsadzali ich na długie lata do więzienia? A skoro już tego nie zrobili, to dlaczego ma się to udać osobom, których główną kompetencją będzie to, że ufa im większość rządząca? A skoro już PiS tak bardzo lubi komisje, to czemu nie powołał zwykłej, parlamentarnej komisji śledczej, tylko superkomisję z nadzwyczajnymi uprawnieniami, z dostępem do informacji na poziomie służb specjalnych, a jednocześnie nie ponoszącą przed nikim żadnej odpowiedzialności?