O przepisy podpisanej przez prezydenta ustawy o państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022 pytamy prof. Ewę Łętowską, b. rzecznika praw obywatelskich, sędzię NSA i Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, Wojciecha Hermelińskiego, sędziego TK w stanie spoczynku i b. szefa Państwowej Komisji Wyborczej, sędziego Sądu Najwyższego Wiesława Kozielewicza (b. szefa PKW) oraz prof. Artura Nowaka-Fara z SGH, prof. Pawła Chmielnickiego z Uczelni Łazarskiego, prof. SWPS Teresę Gardocką i dr. Marcina Włodarskiego, partnera w kancelarii LSW.
Czytaj więcej
Komisja do zbadania rosyjskich wpływów będzie mogła wydawać swoje rozstrzygnięcia niemal od razu.
Czy ustawa faktycznie może zakazać politykom pełnić najważniejsze funkcje publiczne premiera, ministra, posła czy senatora?
Tak, dotyczy to wszystkich funkcji publicznych – uważa prof. Gardocka. Wprowadza trzy „środki zaradcze”: zakaz posiadania broni, zakaz dostępu do informacji niejawnych i zakaz pełnienia funkcji związanych z gospodarowaniem środkami publicznymi. Kolejny przepis mówi jednak, że jeśli wobec kogoś zastosowano któryś ze środków, nie daje on rękojmi dobrego działania w interesie publicznym. To znaczy, że nie może kandydować na żadne stanowisko – do Sejmu, Senatu, nawet organów samorządu terytorialnego!
- Cała ta komisja jest niezgodna z konstytucją, bo w Polsce wymiar sprawiedliwości sprawują sądy, a ona żadnym sądem nie jest. Opiera się to na wierze w magiczną moc słów, że jeśli nazwiemy coś „środkiem zaradczym” to przestaje to mieć cokolwiek wspólnego z karą. Tymczasem jest to realnie kara – a taką może stosować tylko sąd zgodnie z zasadami procedury karnej, jak domniemanie niewinności czy prawo do obrony. A nie ma nawet pewności, czy przed komisją można zeznawać w towarzystwie prawnika, gdyż postępowanie przed nią toczy się według k.p.a. – mówi prof. Gardocka.
- Przepisy są niejasne. Ważniejsze, że kodeks wyborczy nie wskazuje decyzji komisji jako powodu niemożności kandydowania do parlamentu. Ale wydana decyzja może już być przeszkodą w nominowaniu na funkcje w rządzie. – Czy kandydat na posła, na którego komisja nałożyła „środek zaradczy” blokując mu dostęp do tajemnic może złożyć oświadczenie, że przysługuje mu pełnia praw należnych posłowi? Tą drogą nikt nie szedł i nie wiadomo, co się stanie – wskazuje prof. Artur Nowak-Far. Sędzia Wiesław Kozielewicz nie ma wątpliwości, że kodeks wyborczy powinien mieć pierwszeństwo nad decyzją administracyjną.
- Zgadza się z tym sędzia Wojciech Hermeliński, który wskazuje, że kodeks enumeratywnie wymienia przesłanki uniemożliwiające kandydowanie: skazanie wyrokiem sądowym, utrata praw publicznych itp. Nie ma wśród nich decyzji komisji weryfikacyjnych, a w szczególności środków zaradczych. – Ustawa powoduje, że choć niczego kandydatowi formalnie nie zakazano, to wokół niego unosi się odium, którego zwalczenie w szybkim czasie będzie co najmniej bardzo utrudnione – dodaje.
- – Decyzje komisji wpłyną na kształt wyborów, bo politycy prowadzący kampanię deklarują, że jakaś osoba będzie premierem lub ministrem – a działania komisji mogą to uniemożliwić – uważa prof. Paweł Chmielnicki. Ale czy także Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która na koniec wyborczej procedury stwierdza ich ważność, nie dostrzeże naruszeń? – pytamy. – Trudno powiedzieć. Przypadki mogące wypaczyć wynik wyborów miały już miejsce w latach 90., ale Sąd Najwyższy nie zdecydował się orzec o ich nieważności – choć przesłanki po temu były. Gdy telewizja atakowała Stanisława Tymińskiego, SN mówił, że można telewizji nie oglądać. Gdy prezydent Kwaśniewski skłamał o swym wykształceniu, SN też uznał, że to za mało – mówi sędzia Kozielewicz.
- Jeszcze dalej idzie prof. Ewa Łętowska. – Tego aktu nie można zracjonalizować i oceniać z punktu widzenia wiedzy prawniczej. Nie ma on nic wspólnego z konstytucją i zasadami w niej zawartymi. Wedle zasad wiedzy prawoznawczej akt ten nie może mieć zdolności zakazania pełnienia tych funkcji. Ale jeżeli rządzący mają siłę, by te przepisy wyegzekwować i uprą się, by to zrobić, to akt będzie w ten sposób działał – mówi.
- Dr Włodarski ocenia, że ustawa jest wręcz niespotykanym dotychczas aktem, który kojarzy się mu wyłącznie z bolszewicką rewolucyjną zapalczywością, a tworzenie aktów prawnych z takich pobudek jest niedopuszczalne. – Skandaliczna jest idea „środków zaradczych”, to kopia rozwiązań z ustawy o komisji ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich – dodaje.