Wołyńskie ludobójstwo jest i długo jeszcze będzie niezagojoną raną w polskiej pamięci historycznej. Mimo szczerej przyjaźni dla współczesnego pokolenia Ukraińców byłoby zresztą w tym coś nieludzkiego, gdybyśmy mieli zapomnieć tamte dziesiątki tysięcy pomordowanych Polaków. W przypadku wielu z nas – bliskich krewnych.
Ale pamięć o niewinnych ofiarach i wrogość do potomków sprawców dawnych zbrodni to dwie różne sprawy. Historia większości krajów Europy jest naznaczona bezsensownymi mordami. Nie tylko Europy zresztą, podobne sprawy dzielą narody na całym świecie. I dlatego kwestia wybaczenia (lub nie) ma tak uniwersalny wymiar, wybrzmiewając w samym centrum porządków religijnych, państwowych ideologii i nacjonalizmów. Komu jest łatwiej wybaczyć zbrodnie? Bratu? Sąsiadowi? Obcemu? Te pytania zadają sobie rodziny w Rwandzie i Hiszpanii. Całe społeczności w Indiach i krajach obu Ameryk. Izraelu, Polsce, a dziś w Ukrainie.
Czytaj więcej
- Wspólnie odnajdziemy prawdę i dokonamy sprawiedliwej oceny - obiecał Rusłan Stefanczuk, przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, w trakcie przemowy w polskim Sejmie wspominając o zbrodni wołyńskiej.
Mam świadomość, że odpowiedzi bywają różne. Ale uniwersalizm tego pytania, pożeniony z naturą człowieczeństwa i z gruntu ludzkim instynktem przeżycia, podpowiada tylko jeden scenariusz: trzeba umieć wybaczyć, bo nie da się żyć wieczną potrzebą zemsty. Trzeba umieć wybaczać, nie zapominając. Ale wybaczenie stojące na straży pamięci wymaga podobnych intencji po stronie sprawcy. Najpiękniej we współczesnym języku polskim wypowiedzieli to polscy biskupi w słynnym liście z 1965 r.: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.
Czy do takiego aktu może dojść między narodami polskim i ukraińskim? Głęboko wierzę, że tak, choć ostatnie trzy dekady nie zawsze temu sprzyjały. Po stronie ukraińskiej nie służyło temu beztroskie upamiętnianie Stepana Bandery czy Romana Szuchiewycza. Kult UPA, problemy z polskimi miejscami pamięci czy historyczny symetryzm. Przez lata nie było tam „czułego ucha” na polskie traumy, a to powodowało resentyment i nieufność nad Wisłą.