Wiceminister Artur Soboń oddelegowany na front podnoszenia z kolan Polskiego Ładu twierdzi, że resort finansów nie pracuje nad tym, by posłowie odzyskali 1400 zł, które stracili na tym programie (informowało o tym Radio ZET), ale problem pozostał. Nie po to parlamentarzyści zmuszeni byli do tłumaczenia się z ostatnich podwyżek uposażeń przed zagniewanym elektoratem, żeby teraz tracić pieniądze. W dodatku legislacyjna aktywność resortu finansów znów dostarczy im więcej pracy, i to – jak zwykle przy akcjach ratunkowych – w trybie pilnym. Soboń przyznaje bowiem, że pracują nad rozwiązaniami dla samotnych rodziców, dla firm i księgowych. Trzeba się więc będzie namęczyć w komisjach i przy głosowaniach, tym bardziej że wkładająca kij w szprychy programu opozycja też będzie się czaić na rząd i składać poprawki. A portfel i tak o 1400 zł lżejszy.

Wszystko to psuje atmosferę w obozie władzy – i tak nie najlepszą za sprawą Pegasusa i niepewnej większości. Posłowie mieli nadzieję, że wreszcie na spotkaniach w okręgach będą mogli rozdawać autografy i głaskać po główkach zachwyconą dziatwę, a tu same pretensje, chleb drożeje i na wdzięczność nie ma co liczyć.

Dobrze, że do ekipy odpowiedzialnej za nieład Ładu (na czele z premierem otoczonym asystentami w randze wiceministrów) dołączył ktoś, kto wie, co należy poprawić w trybie natychmiastowym. Artur Soboń miał zostać taranem i nim został. Ale koncepcja tworzenia prawa i programu podatkowego polegająca na tym, że kiedy tylko wszedł w życie, zanim na dobre się zaczął, musi być przebudowywany do fundamentów nowymi ustawami i rozporządzeniami – jest zbyt nowatorska.

Nigdy jeszcze tak wyraźnie PiS nie stało się ofiarą lekceważenia parlamentu jako miejsca, w którym pracuje się nad ustawami. Nie wystarczy mieć większość, żeby uchwalić coś, co ma sens. Wariant siłowy udał się przy demontażu wymiaru sprawiedliwości, ale to było łatwiejsze niż reforma podatkowa. Nie wystarczą dwa czy trzy głosy przewagi, żeby zbudować przychylne otoczenie dla własnych pomysłów. Przy 500+ mało kto z opozycji ośmielił się protestować. Za Polski Ład trzeba będzie zapłacić. Na razie po 1400 na głowę.