Profesor Hausner: Programu gospodarczego rządu brak

Gdzie w rządzie jest centrum myślenia gospodarczego? Nie widzę polityki gospodarczej, która polega na podejmowaniu problemów strukturalnych i usuwaniu barier rozwojowych – mówi ekonomista prof. Jerzy Hausner.

Publikacja: 06.11.2024 05:24

Profesor Hausner: Programu gospodarczego rządu brak

Foto: materiały prasowe


Niedługo mamy rocznicę istnienia rządu. Czy pana zdaniem przedstawił wizję rozwoju gospodarki? Wie pan, w którą stronę ona zmierza?

Pyta pani o gospodarkę czy politykę gospodarczą?

O jedno i drugie.

To od przedsiębiorców, ludzi, którzy prowadzą działalność gospodarczą, zależy, w którą stronę zmierza gospodarka. Oni decydują, czy inwestować lub nie, zatrudniać czy zwalniać, podnosić wynagrodzenia czy tego nie robić. Jaka jest polska gospodarka? Utrzymuje dynamikę, ale tegoroczne słabe ożywienie w dużym stopniu wynika ze statystycznego odbicia po zeszłorocznym zerowym wzroście. Średnie tempo wzrostu za lata 2023–2024 będzie przeciętne, mierne. Pobudza je jedynie wzrost dochodów. Oczekuje się, że przeniesie się on na spożycie, a dynamika spożycia spowoduje poprawę koniunktury. Jednak nie odpowiada ona wzrostowi dochodów. I mimo wysokiej dynamiki wynagrodzeń w przedsiębiorstwach i systematycznie waloryzowanych świadczeń społecznych nie obserwujemy silnego ożywienia gospodarczego. Nie należy więc oczekiwać, że wyłącznie konsumpcja da nam wysoki i trwały wzrost gospodarczy. Trzeba popatrzeć na inne czynniki wzrostu, a te na razie nie działają.

Mam wrażenie, że polityka gospodarcza kręci się wokół problemu, jak finansować tak czy inaczej uzasadniane wydatki publiczne przy założeniu, że nie będziemy ich podnosić. Czekamy, aż będzie wysoki wzrost gospodarczy

Czego nam brakuje?

Dynamika inwestycji prywatnych jest niska. W tym roku ujemna. W niektórych sektorach, np. AGD, inwestorzy zagraniczni zaczynają się wycofywać z Polski ze względu na szybko rosnące koszty pracy i energii. Spowolniły również inwestycje publiczne. Samorządy wygaszają część swoich inwestycji komunalnych, bo brakuje im pieniędzy, a poprzednio rozpędzony program inwestycyjny był w dużym stopniu programem wyborczym. Silnik inwestycyjny nie ciągnie gospodarki. Można wyczekiwać, że sytuację poprawi KPO, ale uruchamianie tych środków jest bardzo opóźnione, nie wiadomo, czy potrafimy wszystkie je wykorzystać. Kolejnym czynnikiem wzrostu mogłaby być dynamika eksportu wyprzedzająca znacząco dynamikę importu. Bilans handlu zagranicznego, który był korzystny jeszcze dwa lata temu i do wzrostu gospodarczego dodawał około 1 proc., teraz jest neutralny dla PKB lub okresowo działa negatywnie. Najważniejszym czynnikiem wzrostu powinien być wzrost produktywności. Jednak dynamika płac znacznie wyprzedza wzrost wydajności pracy. Nie widać odczuwalnego postępu w odniesieniu do produktywności wykorzystania materiałów i surowców, co dotyczy nie tylko z energii, ale np. także z deficytowego zasobu, którym jest w Polsce woda. Na pytanie, jaka powinna być polityka gospodarcza w Polsce, odpowiadam: zorientowana na poprawę produktywności, proinwestycyjna i proeksportowa.

Nie widzę polityki gospodarczej, która polega na podejmowaniu problemów strukturalnych, usuwaniu barier rozwojowych 

A jest taka?

Mam wrażenie, że polityka gospodarcza kręci się wokół problemu, jak finansować tak czy inaczej uzasadniane wydatki publiczne przy założeniu, że nie będziemy ich podnosić. Czekamy, aż będzie wysoki wzrost gospodarczy. Wtedy dynamika zadłużenia będzie słabła, rentowność polskich papierów skarbowych się obniży, koszty obsługi długu też. Będziemy stopniowo wyrastać z długu i obniżać deficyt budżetowy, który sięga już 6 proc. PKB, na co jednoznacznie wskazuje zapowiedź rządu, że zwiększa planowany deficyt o ponad 56 mld zł w tym roku. Chciałbym jednak, by ci, którzy myślą, że wysoki i trwały wzrost „naprawi” finanse publiczne, powiedzieli, z czego ma on wynikać (czyli w naszym przypadku rzędu 4 proc. PKB rocznie). Nie widać go w dostępnych prognozach na kolejne cztery lata. A dalsze finansowanie wzrostu długiem pogrąży naszą gospodarkę.

Czytaj więcej

Krzysztof A. Kowalczyk: Rok po wyborach gospodarka pyta – czy leci z nami pilot?

Wzrost gospodarczy może być wyższy bez odpowiedniej polityki gospodarczej?

Jeśli chcemy mieć wysoki wzrost gospodarczy, to przedsiębiorstwa muszą rosnąć. Jedne wypadają z rynku, inne się tworzą, rosną, przejawiają ekspansję rozwojową – wówczas wzrost będzie. Jeśli zaś analizujemy strukturę makroekonomiczną wzrostu, to ważne są czynniki, o których powiedziałem. Jeśli nie widzę kontrybucji eksportu netto, wzrostu inwestycji przedsiębiorstw i zasadniczej poprawy produktywności, to mówię, że wzrost gospodarczy możemy utrzymać, ale nie będzie odpowiadał on naszemu potencjałowi. Nie będzie to wzrost wysoki i trwały. Będziemy mieli zakłócenia koniunkturalne, będziemy podatni na wszelkiego rodzaju szoki. Jest też trzecia perspektywa patrzenia na problem wzrostu: sprawdzenie, jak działania polityki gospodarczej są odbierane przez przedsiębiorców, czy państwo jako podmiot polityki gospodarczej jest wystarczająco wiarygodne. Kierowany przeze mnie zespół niezależnych ekspertów prowadzi regularne badania, z których jasno wynika, że na razie: NIE.

Nie widzę też współpracy ministerstw gospodarczych. Każde ciągnie, gdzie chce 

A jaka ta polityka jest?

Niedookreślona: kto za nią odpowiada, gdzie jest centrum polityki gospodarczej, gdzie w rządzie jest centrum myślenia gospodarczego? Wiem, że jest Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów, a minister Andrzej Domański mu przewodniczy. Minister finansów, niejako nominalny koordynator polityki gospodarczej, zajmuje się jednak głównie finansami publicznymi, tym, jak w sposób w miarę bezpieczny, rozsądny, sfinansować potrzeby podatkowe i zarządzać długiem. Nie widzę też współpracy ministerstw gospodarczych. Każde ciągnie, gdzie chce. Mam wrażenie, jakby każde zajmowało się tym, co samo uznało za najważniejsze. Na przykład dla ministra rozwoju i technologii zdaje się, że najważniejsza stała się kwestia mieszkaniowa, co kończy się dymisją odpowiedzialnego za to wiceministra. Mieszkalnictwo jest jednym z węzłów, to wyzwanie rozwojowe i istotny element budowania siły polskiej gospodarki. Tylko takich ważnych zagadnień są dziesiątki. I nie powinno być tak, że problemy staramy się rozwiązywać bez szerszej perspektywy. W polityce gospodarczej nie da się abstrahować od tego, co się dzieje w zdrowiu, w rolnictwie, edukacji. Nie widzę polityki gospodarczej, która polega na podejmowaniu problemów strukturalnych, usuwaniu barier rozwojowych. Nie ma myślenia o większej przestrzeni dla aktywności obywateli, w tym gospodarstw domowych. A ich zachowania, przyzwyczajenia, choćby związane z korzystaniem z energii, z wody, są naprawdę ważne dla gospodarki. Działania gospodarcze są przytłoczone sprawami bieżącymi. Rozumiem, że jest to rząd wyjątkowo liczny koalicyjnie, prezydent dodatkowo nie ułatwia mu funkcjonowania. Dlatego trzeba było poczekać, aż przedstawi program gospodarczy. Przed wakacjami mówiłem, że momentem granicznym powinien być wrzesień i przygotowanie projektu budżetu oraz spójnego programu gospodarczego. Projekt budżetu rozczarowuje: brniemy w finansowanie potrzeb wydatkowych narastającym długiem, a programu gospodarczego nadal nie ma. Powódź, choć jest poważnym uderzeniem, tego w pełni nie usprawiedliwia.

Przy poprzednich rządach premiera Donalda Tuska pojawiło się określenie, że jego polityka polega na „ciepłej wodzie w kranie”. Mamy teraz powtókę?

Hasło „ciepła woda w kranie” pojawiło się jako komentarz do sposobu myślenia, że problemy dzielą się na nierozwiązywalne i samorozwiązywalne. To był pierwszy okres poprzednich rządów Donalda Tuska. Poza incydentalną i źle przeprowadzoną próbą zmiany wieku emerytalnego rząd nie prowadził działań reformatorskich, długofalowo naprawczych i rozwojowych. Natomiast drugi okres rządów (Ewy Kopacz) polegał na przywiązywaniu coraz większej uwagi do taktyki politycznej, do przygotowań do wyborów. Teraz mamy inną sytuację: osiem lat rządów PiS-u w wielu dziedzinach naszego życia spowodowało poważny zastój cywilizacyjny, a w części regres. Rządy Zjednoczonej Prawicy doprowadziły do osłabiania reguł, porządku normatywnego. Na przykład silnie wzmacniano pozycję spółek Skarbu Państwa, konsolidowano je w podmioty dominujące nad sektorem przedsiębiorstw prywatnych. System bankowy został ukierunkowany na obsługę długu publicznego, a nie na finansowanie działalności przedsiębiorstw, kredytowanie ich działalności inwestycyjnej i rozwojowej. Widzę wiele takich strukturalnych przesunięć. Część z naszych problemów strukturalnych pojawiłaby się, nawet gdyby rządy były sprawne, a polityka gospodarcza rozsądna. To kryzys energetyczny, presja migracyjna, wojna, pandemia. Dlatego tak ogromna jest teraz potrzeba podejmowania strukturalnych działań w różnych dziedzinach. Sytuacja premiera jest inna niż kilkanaście lat temu i jego świadomość też jest inna.

Mamy być – obserwatorzy życia politycznego i gospodarczego – cierpliwi czy nie?

Jednocześnie mamy rząd o skomplikowanej konstrukcji politycznej, poważnego przeciwnika politycznego rządzącej koalicji, który przygotował się na potencjalną utratę władzy i ma prezydenta, który wszystko wetuje. Nie bądźmy więc radykałami w tej dziwnej i trudnej sytuacji. Ale ważne jest także to, by uzmysłowić sobie, że paradoks sytuacji polega także na tym, że jeśli kolejne lata będą przeznaczone na borykanie się z tymi problemami bieżącymi, taktycznymi, bez podejmowania wyzwań strukturalnych, to wiele z nich będzie narastało. Przy wszystkich trudnościach jestem wstrzemięźliwy w ocenianiu rządu. Raczej mówię, co widzę i jak należałoby postępować, a nie atakuję. Nie należę do grupy ekonomistów radykalnie protestujących, tylko krytycznie wspierających.

Po co rząd ma przedstawiać plan rozwoju gospodarczego, jeśli jest w klinczu decyzyjnym?

Nie można wciąż prowadzić wyłącznie działań taktycznych, ukierunkowanych na polityczną rywalizację. Są zagadnienia, które można rozwiązać bez zmian ustawodawstwa i poparcia prezydenta. I są takie, których przeprowadzić nie można, ale można je pokazać. To nie mogą być kolejne hasła wyborcze, tylko plan rządzenia. W ruchu OEES pracuje wiele zespołów eksperckich. Jeśli przygotowujemy raporty o wiarygodności ekonomicznej państwa, to po to, by wskazać działania, których wdrożenie podniesie wiarygodność. Jeśli przygotowaliśmy cztery dokumenty programowe na temat zarządzania wodą, to po to, by wskazać możliwe rozwiązania. Jest wiele miejsc w Polsce, gdzie toczy się niekomercyjna praca ekspercko-obywatelska. I z tego zaplecza trzeba się wreszcie nauczyć korzystać.

Politycy słuchają was, czytają opracowania? 

Nie, bo nie mają na to czasu, ale mają od tego doradców, by to robili. By tak się stało, muszą istnieć centra myślenia strategicznego i jedno centrum polityki gospodarczej w rządzie. Jeśli polityka gospodarcza nie ma być doraźna i intuicyjna, ważne jest zbudowanie zaplecza strategicznego myślenia. Nie wiem, czy powinna być to jedna instytucja, np. Instytut Finansów czy Polski Instytut Ekonomiczny, czy powinno istnieć powiązanie kilku instytutów, które pracują nad zagadnieniami ważnymi dla polityki gospodarczej. Ważne, by coś było.

Jeśli koncentrujemy myślenie publiczne na działaniach doraźnych, to czy uświadamiamy sobie zagrożenia? Powódź jest smutnym przykładem…

Nie uświadamiamy sobie, niestety. Potrafimy zareagować, kiedy wielka szkoda się już stała. Wiele lekcji po ostatnich wielkich powodziach zostało odrobionych, ale wiele nie. Szczególnie tych związanych z fatalnym zagospodarowaniem przestrzennym. Świadomie postanowiłem tworzyć środowisko ekspercko-obywatelskie zajmujące się wodą, bo uważam, że woda jest jednym z największych naszych wyzwań rozwojowych. To samo dotyczy zdrowia, ale nie tylko opieki zdrowotnej, szpitalnictwa i NFZ – zdrowia, a nie tylko chorób. To kolejne egzystencjalne wyzwanie w obliczu dramatycznej zmiany demograficznej, która jest nieodwracana. I mógłbym wymieniać ileś obszarów, które są kluczowe rozwojowo: energię, żywność, kompetencje, w tym edukację, ale nie tylko. Po powodzi wszyscy się wypowiadają na jej temat. Ale przecież problem wody nie sprowadza się tylko do powodzi. Ci, którzy poważnie zajmują się problematyką wody, zwracają uwagę na to, że mając jej deficyt, jednocześnie jesteśmy narażeni na powódź, na suszę i na to, że woda jest często nie do wykorzystania, jest zanieczyszczona. Wszystkie plagi mogą nas dotknąć, bo nie radzimy sobie z problemem nadrzędnym: zarządzaniem wodą. Gdy mieliśmy katastrofę ekologiczną na Odrze, to dwa lata zajmowano się złotymi algami, a nie tym, dlaczego doszło do zanieczyszczenia i dlaczego poziom zanieczyszczenia wód w Polsce jest znacznie większy niż w innych krajach Europy, mimo że mamy największy deficyt wody (oprócz Malty i Czech). Czy miasta mają systemy retencyjne duże i małe? Jak gospodarujemy deszczówką? Jak wygląda gospodarka leśna, jakiej gospodarki leśnej potrzebujemy, żeby szczególnie na obszarach górskich woda była zatrzymywana? Co z torfowiskami, co z mokradłami? Powodzie mogą być jeszcze większe. Czy mamy systemy, które pozwolą rzekom naturalnie się rozlewać? To oznacza, że nie wolno zabudowywać części przestrzeni, a nasz problem polega na tym, że nie mamy planowania przestrzennego, które odpowiadałoby naszym kłopotom związanym z wodą. Ile tu jest zagadnień... I wciąż nie ma spójnego myślenia o nich. Woda jest przykładem, jak dramatycznie potrzebne jest strategiczne myślenie i działania, których od dekad brakuje.

Jerzy Hausner

Profesor nauk ekonomicznych. Profesor honorowy UE w Krakowie, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit oraz Rady Fundacji Gospodarki i Administracji Publicznej, b. wicepremier i minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, członek Rady Polityki Pieniężnej III kadencji, członek korespondent Polskiej Akademii Umiejętności.

Niedługo mamy rocznicę istnienia rządu. Czy pana zdaniem przedstawił wizję rozwoju gospodarki? Wie pan, w którą stronę ona zmierza?

Pyta pani o gospodarkę czy politykę gospodarczą?

Pozostało 99% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska