„Sformułowanie właściwej odpowiedzi fiskalnej na kryzys kosztów życia stało się poważnym wyzwaniem” – napisał niedawno na swoim blogu Pierre-Olivier Gourinchas, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jak oceniał, rządy nie mogą uciec od konieczności łagodzenia wpływu szokowego wzrostu cen, zwłaszcza energii, na sytuację finansową gospodarstw domowych i firm. Takie programy wsparcia powinny jednak spełniać kilka warunków, aby nie powodowały niebezpiecznych skutków ubocznych.
MFW zaleca przede wszystkim, aby polityka fiskalna nie odwracała skutków zacieśniania polityki pieniężnej, które jest dziś niezbędne. Po drugie, rządy powinny mieć świadomość tego, że kryzys energetyczny będzie długotrwały, a na dłuższą metę jego rozwiązanie będzie wymagało zwiększenia podaży „czystej” energii i ograniczenia popytu. Muszą więc istnieć bodźce cenowe, które będą takie zmiany wymuszały. „Kontrola cen, nieprecyzyjne subsydia, zakazy eksportu – wszystko to jest bardzo kosztowne i prowadzi do nadmiernego popytu, niedostatecznej podaży, złej alokacji i racjonowania. Takie rozwiązania rzadko działają” – tłumaczył Gourinchas.
Czytaj więcej
Polski rząd walczy z inflacją w sposób ryzykowny: kupując czas przez mrożenie cen energii oraz rozdając na lewo i prawo pożyczane pieniądze.
Czy polski rząd stosuje się do tych zaleceń? W przypadku tarczy antyinflacyjnej, która obowiązuje od lutego, odpowiedź jest negatywna. W ramach tarczy obniżone zostały stawki VAT i akcyzy na paliwo, co stanowi istotne wsparcie dla wszystkich kierowców, niezależnie od statusu materialnego. Dlatego ekonomiści ostrzegają, że tarcza, choć w krótkim terminie obniża inflację o 2–3 pkt proc., na dłuższą metę będzie ją utrwalała.