Henryk Kowalczyk swoją zapowiedź wygłosił w niedzielę w Przysusze na Mazowszu, występując, obok premiera Mateusza Morawieckiego, na "Zgromadzeniu Polskiej Wsi".
- Skończymy z odbieraniem zwierząt rolnikom przez różne organizacje, które czasem robią to tylko z chęci zysku - zapowiedział minister rolnictwa i rozwoju wsi. - Takie uprawnienia będzie miała tylko Inspekcja Weterynaryjna - dodał.
Taka zapowiedź spotkała się z krytyką organizacji pozarządowych. - Inspekcja Weterynaryjna już nie nadąża z zadaniami, które ma. Są niedofinansowani, mają zbyt mało pracowników - powiedział portalowi oko.press Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva! - Zacznijmy od tego, dlaczego w ogóle organizacje się tym zajmują? Bo Inspekcja tego nie była w stanie tego robić. Ludzie zgłaszali łamanie ustawy o ochronie zwierząt, a inspektorzy albo nie chcieli, albo nie mogli zareagować. Dlatego organizacje ich wyręczają. Jeśli odbierze nam się tę możliwość, to będzie oznaczało katastrofę. Bo nikt nas nie zastąpi. Będą zwierzęta, którym nigdy nie zostanie udzielona pomoc – zagłodzone, z nieleczonymi nowotworami, bez dostępu do wody czy żyjące w tak ciasnych i nieposprzątanych pomieszczeniach, że nawet nie mogą się ruszać- dodał.
Posłanki Lewicy, Inicjatywy Polskiej oraz Partii Zieloni na wspólnej konferencji prasowej oświadczyły, że jest to demontaż systemy ochrony zwierząt w Polsce. - Wiele zwierząt tylko dzięki możliwości tzw. odbiorów interwencyjnych żyje, a ich oprawcy zostali ukarani – mówiły posłanki. Jak podkreśliły tu nie chodzi tylko o rolników, którym ktoś bezpodstawnie odebrał zwierzęta - to są marginalne przypadki. Tu chodzi przede wszystkim o ochronę psów, które tej zimy będą przymarzać do swoich rozlatujących się bud, uwiązane do nich krótkimi i ciężkimi łańcuchami.
Jak poinformowały, wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski potwierdził, że rząd rozpoczął prace nad projektem odbierającym prozwierzęcym organizacjom pozarządowym uprawnienia do tzw. odbiorów interwencyjnych zwierząt.