Nicole Kidman już od dawna jest ambasadorką seriali jako aktorka i producentka. Żyruje więc wartość proponowanych tytułów zarówno twarzą, jak i pieniędzmi. To przekonująca rekomendacja.
Po znakomitych „Wielkich kłamstewkach” i mniej udanym rodzinnym thrillerze z Hugh Grantem „Od nowa” w Prime Video możemy oglądać „Ekspatki”. Kidman i tym razem gra piękną mężatkę oraz matkę (Margaret), na początku nie do końca szczęśliwą, a gdy dojdzie do zaginięcia najmłodszego syna Gusa – pogrążoną w depresji. Nie ujawniam zbyt wiele z fabuły, jest ona zresztą niechronologiczna, z licznymi retrospekcjami, i nie o przebieg zdarzeń chodzi, lecz o życie wewnętrzne kilku rodzin w Hongkongu.
Czytaj więcej
Większość z nas wśród przemocy, jaka nas otacza, tęskni za uczuciem – mówi Stephan Castang, reżyser „Vincent musi umrzeć”. Film już na ekranach kin.
Nicole Kidman pokazuje problemy
Pierwszy odcinek serialu Lu Wang, reżyserki „Kłamstewek”, nie wzbudził mojego entuzjazmu, chciałem przerwać oglądanie, z trudem znosząc manierę azjatyckiego kina.
Pretensjonalna wydawała mi się muzyka i nadekspresyjne aktorstwo nieeuropejskich aktorów. Pogrążyłbym się pewnie w azjatyckiej fobii, gdyby nie refleksja, że narracja, która zwiększa brak komfortu w obcowaniu ze światem i ludźmi spoza naszego kręgu kulturowego – idealnie obrazuje stan umysłu ekspatów. Oni zaś nie zamykają się na innych ludzi, tylko próbują się na nich otworzyć. Warto spróbować więc być „ekspatycznym” i empatycznym, przynajmniej jako widz.