W mijającym roku kino miało odetchnąć i złapać wiatr po pandemii. Szykowano nowe superprodukcje i wielkie premiery. Wszystko zawaliło się przez strajki scenarzystów (od 2 maja do 27 września) i aktorów (od 14 lipca do 9 listopada), którzy walczyli o godziwe zarobki (nie tylko dla gwiazd) i nowe ustalenia związane z rozwojem sztucznej inteligencji. Zbuntowani artyści do czasu zakończenia rozmów z producentami odmówili pracy, a nawet promocji tytułów już gotowych. W tej sytuacji wielkie studia nie chcąc „spalić” szykowanych na lato hitów, przesuwały ich premiery.
Nie przestraszyli się twórcy „Barbie” i „Oppenheimera”. Oba filmy weszły na ekrany 21 lipca i zdobyły rynek szturmem. Tym ciekawsze, że „Barbenheimer” – jak nazwali ten zestaw krytycy – to nie kolejne łubudu z supebohaterami, lecz filmy z ambicjami. Zrealizowana przez Gretę Gerwig, zakorzeniona w świecie Mattela „Barbie” może się wydawać utrzymaną w różowych barwach zabawą, ale jednak niesie refleksję na temat masowej kultury czy sytuacji kobiet w zachodnich społeczeństwach. „Oppenheimer” to opowieść o tragedii konstruktora, który zrozumiał, że zbudowana przez niego bomba atomowa jest narzędziem do zabijania milionów ludzi. Pierwszy z tych filmów zarobił w kinach blisko półtora miliarda dolarów, drugi – prawie miliard.
Czytaj więcej
Władza PiS faworyzowała swoich, niezależnych karała, ale krytyczni wobec świata artyści też zasłużyli na krytykę.
Choć ja osobiście z kina zza oceanu najbardziej zapamiętam pełną wrażliwości próbę spojrzenia na meandry ludzkiego losu – „Przeszłe życie” Celine Song. Młoda artystka, która jako dziesięciolatka wyemigrowała z Korei do Kanady, a potem trafiła do Stanów, opowiedziała o miłości, która mogła się zdarzyć, ale się nie zdarzyła. I o innym uczuciu, które się narodziło i miało szansę rozkwitnąć. W jej filmie wszyscy są piękni, tylko gdzieś nad nimi wisi przeznaczenie. Przypadek, trochę jak z opowieści Kieślowskiego.
Twórcza Europa
Bo w cieniu „Berbenheimera” wspaniale rozkwitło w tym roku kino skromniejsze. Szczególnie mocna okazała się tu Europa. Podobne do filmu Song kino od lat uprawia Aki Kaurismaki, więc i teraz, w uhonorowanych doroczną nagrodą Fipresci „Opadłych liściach” opowiedział o dwojgu outsiderach, których losem pokierował przypadek, ale którzy przecież mają ogromną potrzebę przełamania swojej samotności.