Potrzebny jest minister od gospodarki

Biznes potrzebuje zielonej, dostępnej i nie za drogiej energii, dostępności pracowników oraz dokończenia budowy otwartego europejskiego rynku i europejskiej konkurencyjności – mówi Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 28.10.2024 04:52

Potrzebny jest minister od gospodarki

Foto: rp.pl

Wyobraźmy sobie, że wyławia pan złotą rybkę i ma pan szansę na trzy życzenia, które spełni rząd. Jakie byłyby to życzenia?

One się od dłuższego czasu nie zmieniają. Pierwsze to zielona, dostępna i nie za droga energia. Drugie jest jeszcze bardziej kontrowersyjne w kontekście zwłaszcza ostatnich dni: dostępność pracowników, niekoniecznie tanich. A trzecie to nasze wpływy w Brukseli, żeby dokończyć budowę otwartego europejskiego rynku i europejskiej konkurencyjności.

Wśród życzeń, które padły z głównej sceny Europejskiego Forum Nowych Idei, gdy na sali był Donald Tusk, było takie, by został powołany wicepremier do spraw gospodarczych. Premier odpowiedział, że w tym układzie koalicyjnym nie widzi takiej możliwości. Czy rzeczywiście biznes uważa, że taka osoba jest potrzebna?

Poprzednie rządy były tak „zdezorganizowane”, a teraz na to jeszcze nałożyła się koalicyjność rządu, że dzisiaj konia z rzędem temu, kto wie, kto tak do końca zajmuje się chociażby energetyką atomową. Z kolei w temacie polityki w sprawie pracowników słyszymy czasami głosy z Ministerstwa Pracy, czasami z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, więc przydałoby się takie jedno miejsce decyzyjne.

Brakuje kierownika ds. gospodarki…

Ministra gospodarki. Kiedyś istniało Ministerstwo Gospodarki, dzisiaj takiego ministerstwa nie ma. Mamy Ministerstwo Rozwoju, które stało się trochę skrzynką na listy, gdzie można się zgłaszać, a ono później musi poszukiwać, do kogo dany problem jest zaadresowany i gdzie działać. Tak więc na pewno takiego jednego decyzyjnego miejsca nam brakuje.

Pan wspomniał o ministrze rozwoju, ja odnoszę wrażenie, że w buty wicepremiera do spraw gospodarki próbuje wejść minister funduszy i polityki regionalnej.

Tak, bo tam tworzona jest strategia, ale dotyczy ona funduszy europejskich. Rozumiem koalicję, rząd i poszukiwanie przestrzeni dla siebie. Jednak mamy też Ministerstwo Finansów, które bardzo dużo ma do powiedzenia w tematach strategicznych.

Inne życzenie dotyczyło powołania rady gospodarczej przy premierze, która byłaby ciałem doradczo-opiniotwórczym, gdzie można by było w bardzo prosty sposób przekazywać problemy, które ma biznes, i by było wiadomo, do kogo je kierować. Taka rada jest potrzebna?

Tak, dlatego że chociażby premier powiedział wyraźnie, że przyznaje, iż w tych 12 miesiącach gospodarka nie była jego priorytetem, bo bezpieczeństwo, bo zmiany ustrojowe. Natomiast ważne jest przygotowanie takiego miejsca. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że raz na dwa miesiące grupa osób spędza na przykład godzinę z premierem i jednym–dwoma ministrami i opowiada o najważniejszych postulatach. To mogłoby pomóc, w oczekiwaniu na ministra od gospodarki, przynajmniej w kwestii przekazywania informacji i największych potrzeb bezpośrednio do najwyższego kierownictwa państwa.

Zostańmy jeszcze przy polityce. Minął rok od wyborów. Jest lepiej? Bo choć powietrze nie jest już tak gęste, nie pukają o 6 rano i tak dalej, to z drugiej strony jedyne, co „dostali” przedsiębiorcy od tego rządu, jeśli można tak powiedzieć, to podwyżka płacy minimalnej, chociaż nie była obiecywana w kampanii wyborczej. I poza tym nic więcej.

Rzeczywiście z punktu widzenia gospodarki wydarzyło się zbyt mało. To trzeba uczciwie sobie powiedzieć. Zresztą premier podkreślił, że to nie był priorytet na te pierwsze miesiące. Ja to odczytuję w ten sposób, wciąż szukając pozytywnej interpretacji, że to będzie priorytet na następne miesiące.

Żeby nie było tak negatywnie, to jednak pamiętajmy o Krajowym Planie Odbudowy. Jednak jeśli jeszcze niewiele widzimy zbudowanych z KPO torów, infrastruktury, szpitali czy firm, to z punktu widzenia też reputacji kraju, tego, jak się prezentuje standing finansowy Polski, jest ważne, że te miliardy gdzieś za naszymi plecami stoją. Usłyszeliśmy też zapewnienie o tym, że będzie się energia atomowa, że są na to pieniądze. To jest superważne. Wracam tu do mojego pierwszego życzenia: energia. No i dostaliśmy potwierdzenie: tak, są pieniądze na atom, tak, będzie offshore na Bałtyku, tak, będzie rozbudowa wiatraków na lądzie, choć może w jakiejś zmniejszonej formie.

Dlatego powiedziałbym w ten sposób: jak pojawił się nowy rząd, to zadaliśmy pytanie naszym przedsiębiorcom, czy myślą, że zapowiadane dla nas reformy i zmiany, w tym na przykład te związane ze składką zdrowotną, będą wdrażane szybko, średnioszybko, czy długofalowo. Dwie trzecie rozsądnych pracodawców od razu odpowiedziało, że to nie będzie szybko, że dopiero musimy na to poczekać. I rzeczywiście to się niestety sprawdza. Więc my będziemy utrzymywać presję, bo z naszego punktu widzenia to wszystko idzie za wolno.

Jesteście… no właśnie szukam przymiotnika, by opisać, jaka emocja wam towarzyszy jako biznesowi. Jesteście rozżaleni, zniecierpliwieni?

Jest zniecierpliwienie z tego powodu, że są okazje, które nas mijają. Musimy działać już dzisiaj. To, że wiatraki śpią od falstartu w listopadzie ubiegłego roku, to jest 12 straconych miesięcy na to, żeby pomóc nam w zmianie sytuacji, w której kiedy spojrzymy na mapę Europy, to mamy najczarniejszą energię. Gorzej ma chyba tylko Bośnia i Hercegowina. A na dodatek ta energia jest jeszcze droga. Tymczasem to jest narzędzie konkurencyjności, więc przez 12 miesięcy nic się nie wydarzyło, żebyśmy tę konkurencyjność choć trochę poprawili. To jest rozżalenie za straconą okazję. Z atomem też coś dopiero musi się wydarzyć. Więc cały czas musimy wywierać presję. Bo jest kolejna sprawa: składka zdrowotna. Ona z punktu widzenia całej gospodarki jakoś dramatycznie Polski do przodu nie popchnie, jak zostanie zmniejszona, ale też nas nie zrujnuje. Natomiast może poprawić sytuację mikrofirm czy samozatrudnionych.

I pokaże sprawczość rządu w tematach biznesowych.

Pokaże tym prawie 2 mln samozatrudnionych, że rząd coś dla nich zrobił. To się pewnie zmieści w tych 4 czy 5 mld zł, które są zarezerwowane. To jest kwestia skoncentrowania się na rozwiązaniach dla biznesu, żeby nie oddawać tego pola innym partiom. To kolejny argument za takim działaniem.

Tempo tych działań mogłoby być większe. Bo widzimy, że rozwój Polski ostatnich 30 lat trochę stracił już swoje podstawowe silniki, takie jak na przykład tania praca. Położenie geograficzne było wyjątkowe, ale teraz Rumunia zaczyna budować autostrady łączące ją z Europą, więc ten argument też zaczynamy tracić. Za chwilę, miejmy nadzieję, skończy się wojna w Ukrainie. I raptem może się okazać, że tam też się otworzą gigantyczne możliwości.

Więc to takie zniecierpliwienie: do przodu. Jeśli nie sam premier, to wyznaczmy tego ministra gospodarki. Jeśli nie minister od gospodarki, to stwórzmy taką radę, żeby jednak wspierać nasze tematy. Bo mamy kolejne obawy – o politykę migracyjną. Państwo ma pełne prawo, a nawet obowiązek, dbania o nasze bezpieczeństwo. Ale to, że przyjeżdżający i starający się o wizę pracownicy będą sprawdzani, nie oznacza, że nie będą przyjeżdżali. A po przemówieniu premiera usłyszeliśmy informację, że już nie będzie tak łatwo. Że skończą się studenci, którzy przyjeżdżali, że skończą się pracownicy, którzy przyjeżdżali. Tylko uwaga: jak to się skończy, pamiętajmy o tym, że dzisiaj absolutnie polską gospodarkę ratuje 1,5 mln pracowników zagranicznych, którzy płacą ZUS, podatki i jeszcze przy okazji zasilają system publiczny. Więc to, że premier mówi o bezpieczeństwie, a pójdzie za tym zamykanie granic, to nie będzie rozwiązanie. Może część ludzi nadużywała systemu. Więc absolutnie – kontrole bezpieczeństwa tak, ale odcięcie nas od siły roboczej to jest zbyt mocne przyduszenie gospodarki. Polski Instytut Ekonomiczny wylicza straty bez migracji na przestrzeni dekady na 6–8 proc. PKB. To są gigantyczne liczby.

Wróciliśmy więc do drugiego życzenia do złotej rybki, czyli do polityki migracyjnej. Co chcielibyście wpisać do ustaw regulujących te sprawy?

Po pierwsze, sprawdzać, ale robić to szybko. Po drugie, zapraszać osoby, których realnie potrzeba. I po trzecie, zgadzamy się na to, co było podnoszone w dyskusji, żeby były kontrole, czy na pewno te osoby są zatrudnione w miejscach, gdzie to miało następować. Ten ostatni punkt to jest ukłon w kierunku pana premiera. Bo naprawdę większość ludzi, którzy przyjeżdżają do Polski, przyjeżdża pracować. Może jest tak, że dostali zgodę na pracę w firmie A, a pracują w firmie B, ale to są ludzie, którzy ratują w Polsce przemysł i dostępność towarów, które są przez nich produkowane. To nie jest tak, że większość z nich uciekła do Szwecji czy Niemiec.

Wróćmy do pierwszego życzenia, czyli tania zielona energia. Tego nie można załatwić w ciągu roku–dwóch lat.

Tak, ale my już wiemy, że mamy problem. Mamy jasność co do tego, że ruszty naszych elektrowni węglowych przepalą się za jakieś pięć–siedem lat. I już i tak nie zdążymy do tego czasu zbudować elektrowni atomowej, która zresztą ma powstać tutaj, nad morzem.

To jak zapewnić tanią zieloną energię?

Potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze, nawiązując do trzeciego życzenia i wpływów w Brukseli, potrzebujemy absolutnie w naszym polskim interesie, wykorzystując wpływy Brukseli, popychać wspólny rynek energetyczny. Żebyśmy mogli nasze czarne elektrony wytworzone z węgla trochę rozwadniać zielonymi elektronami ze Szwecji czy atomowymi z Francji. A to po to, byśmy w tej, niestety, konkurencji co do koloru energii przynajmniej mieli jakąś szansę w oczekiwaniu na to, kiedy powstaną jeszcze własne moce – wiatraki na Bałtyku, atom nad Bałtykiem czy ewentualnie także gdzie indziej, bo premier mówił też o drugiej możliwej lokalizacji elektrowni atomowej.

Ale tu będą poszukiwania partnera, więc ten projekt może pewnie zająć trochę więcej czasu.

Ale chodzi o to, by to się działo. To była ważna deklaracja. Pamiętajmy, że w większości przypadków na całym świecie głównym wrogiem projektów energetyki jądrowej jest zazwyczaj państwo, które je buduje. Bo to są pozwolenia, zgody, stempelki, kontrole, wymagania, regulatorzy. W związku z tym bardzo ważne jest to, żeby ten projekt pojawił się na agendzie i żeby na przykład raz w miesiącu było zapytanie na Radzie Ministrów, czy atom się buduje. Potrzebna jest atencja, która jest niezmiernie ważna. To daje szanse, że będziemy mieli wizję.

Miałem ostatnio spotkania z dużymi inwestorami zagranicznymi i oni już wiedzą, że Polska ma problem. Natomiast wciąż jeszcze mają takie dość dla nas dobre podejście pod tytułem: ale powiedzcie, że będzie rozwiązanie za dziesięć lat. Czyli poczekają tę chwilę, bo ostatecznie nie inwestują na rok czy dwa. Przecierpimy ten okres, kiedy energia jest czarna i droga, natomiast dajcie nam tylko gwarancję albo przynajmniej przyrzeczenie, że za dziesięć lat będzie lepiej. To jest bardzo ważne z punktu widzenia tego, żeby inwestycje zagraniczne się u nas pojawiły, nie uciekały nam do Rumunii czy nawet do Czech.

Z tych słów wybrzmiewa mi pana marzenie o kimś, kto byłby odpowiedzialny za gospodarkę, tak jak minister Kierwiński jest odpowiedzialny za likwidację szkód po powodzi.

Ale to już w polskim systemie politycznym istniało. Mieliśmy ministrów gospodarki. Chodzi o to, żeby zakończyć to rozdrobnienie. Sam już się gubię w tych ministerstwach, które zajmują się dzisiaj energetyką, bo jest ich pewnie przynajmniej ze cztery. Żebyśmy mieli jedno miejsce i jedną osobę, którą można zapytać, co się dzieje. A to frustruje, że po 12 miesiącach jeszcze ciągle musimy nawigować, z czym do kogo pójść. Tak jest nie tylko w przypadku energii.

Kiedyś szukałem jakiejś dyrektywy europejskiej, na temat której mieliśmy się wypowiedzieć. Okazało się, że znalazła się w Ministerstwie Funduszy, bo słowo „europejska” zmyliło jakiegoś urzędnika i ona tam została zaparkowana. 48 godzin zajęło mi poszukiwanie, kto ma napisać pozycję dla Polski, a to absolutnie nie powinno być to ministerstwo.

—not. jer

Wyobraźmy sobie, że wyławia pan złotą rybkę i ma pan szansę na trzy życzenia, które spełni rząd. Jakie byłyby to życzenia?

One się od dłuższego czasu nie zmieniają. Pierwsze to zielona, dostępna i nie za droga energia. Drugie jest jeszcze bardziej kontrowersyjne w kontekście zwłaszcza ostatnich dni: dostępność pracowników, niekoniecznie tanich. A trzecie to nasze wpływy w Brukseli, żeby dokończyć budowę otwartego europejskiego rynku i europejskiej konkurencyjności.

Pozostało 96% artykułu
Europejskie Forum Nowych Idei
Wyzwania bliskie i dalekie
Europejskie Forum Nowych Idei
Warto myśleć o pracy w nowej energetyce
Europejskie Forum Nowych Idei
Regulacje nie mogą tłumić konkurencyjności
Europejskie Forum Nowych Idei
Dobrostan klientów – zadanie dla firm
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Europejskie Forum Nowych Idei
Polski biznes musi być słyszany w Brukseli