Podczas prezentacji swojego programu wyborczego przed kwietniowymi wyborami Macron tłumaczył się ze swoich słów sprzed trzech lat, gdy przekonywał, że NATO „znajduje się w stanie śmierci mózgu”. Zauważył, że wówczas Sojusz Północnoatlantycki „nie miał wyraźnego wroga a Turcja, członek NATO, atakował innych członków”. - Teraz Rosja dokonała elektrowstrząsu, który NATO obudził - powiedział prezydent Francji, który podkreślił, że „w żadnym momencie” nie proponował opuszczenia przez jego kraj tej organizacji.
- Wojna Putina stworzyła zagrożenie, które po raz kolejny daje NATO klarowność myślenia strategicznego - mówił, zaznaczając, że nadal opowiada się za utworzeniem europejskich sił obronnych. - Wojna na naszym terytorium jest tego dowodem – zauważył, i wyjaśniał, że w 2019 roku „wzywał do refleksji nad odnowieniem strategii NATO”, co przyniosło skutek w postaci powołania komisji, która na czerwcowym spotkaniu w Madrycie ma przedstawić swoje wnioski.
Macron zapewnił, że będzie nadal robił „wszystko, co możliwe”, aby zatrzymać wojnę na Ukrainie i uznał, że Putin ponosi „żałosną odpowiedzialność” za atakowanie „braterskiego narodu”. Jednocześnie zapowiedział kontynuowanie dialogu z nim, w tym rozmowę telefoniczną z prezydentem Rosji „w ciągu najbliższych godzin”.
Faworyt w sondażach wyborczych nie wykluczył, że w niedługim czasie uda się do Kijowa z wizytą, o którą prosił m.in. były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. - Niczego nie wykluczam, ale moim obowiązkiem jest pracować w pożyteczny sposób. Kiedy pojechałem do Moskwy i Kijowa, zrobiłem to, ponieważ myślałem, że jest karta do zagrania na rzecz dialogu. Musiałem rozpocząć tę inicjatywę – tłumaczył, wyjaśniając sens swoich wizyt w stolicy Ukrainy i Rosji w lutym br.
- Ale dopóki nie wykrystalizuje się coś namacalnego, wyjazd do Kijowa byłby bezcelowy. Moją rolą jest czekać na odpowiedni moment. Nie wykluczam tego; zrobię to, kiedy będzie to pożyteczne - powtórzył.