Czipy zasilają dziś zabawki, ale i kontrolują reaktory jądrowe. Są w telefonach, samochodach i samolotach. Napędzają właściwie wszystkie urządzenia elektroniczne – od szczoteczek do zębów po aparaty słuchowe. I są w centrum wojny technologicznej między USA a Chinami. Na świecie toczy się bitwa o prymat w tej dziedzinie. Ale – co istotne – na mapie obszarów kluczowych dla mikroprocesorów, choć nie pierwszoplanowo, pojawia się Polska. Według najnowszych analiz międzynarodowej firmy konsultingowej Kearney, nasz kraj stał się właśnie najatrakcyjniejszym rynkiem w Europie dla tego typu przedsięwzięć i jednym z kluczowych na świecie. Pod kątem lokalizacji produkcji półprzewodników lepiej sklasyfikowano tylko Tajwan, Malezję, Indie i Chiny.
Czytaj więcej
Czy Wrocław stanie się wraz z Dreznem i Pragą częścią ultranowoczesnego trójkąta półprzewodnikowego?
Polska kusi producentów czipów?
Warto zauważyć, że naszej pozycji nie zaszkodziła nawet nieudana inwestycja przeżywającego problemy finansowe Intela, który wstrzymał budowę swojej fabryki na Dolnym Śląsku (ale także np. w niemieckim Magdeburgu). Analitycy zwracają uwagę, że dzięki współpracy polskiego rządu z firmami z branży, w tym właśnie z Intelem, udało się wypracować dostosowany dla takich skomplikowanych inwestycji system zachęt (wartość planowanej pomocy publicznej rozłożonej na lata 2024–2026 miała przekraczać 7,4 mld zł). W efekcie ta część kontynentu w oczach producentów półprzewodników już zyskała na atrakcyjności. Trzeba jednak zastrzec, że w tym przypadku nie chodzi o tzw. zakłady front-endowe, projektujące i tworzące czipy, lecz o projekty typu back-end, które – w naszym przypadku – miałyby być swoistym zapleczem i wsparciem fabryk.
– Front-end obejmuje konwersję krzemu na zaprojektowane wafle i wymaga rygoru w kwestii ochrony własności intelektualnej ze względu na poufny charakter technologii, procesów i produktów – tłumaczą analitycy Kearney.
W niedawnym badaniu „Front-End Semiconductor Manufacturing Attractionness Index” eksperci Kearneya przeanalizowali 21 krajów i regionów, klasyfikując je na podstawie ich potencjału do przyciągania inwestycji w półprzewodniki. Wówczas badano inwestycje typu front-end. Formułując ten indeks, badacze wzięli pod uwagę plany zachęt i inne atrybuty każdego kraju, w tym środowisko biznesowe, dostęp do talentów, ale i do rzadkich minerałów, niezbędnych przy produkcji zaawansowanych układów scalonych. W efekcie do raportu zakwalifikowano mocno ograniczoną liczbę krajów.