Gdybyśmy już mieli tę broń w arsenale, białoruscy powietrzni intruzi nie odważyliby się pokazywać ze swoimi Mi-8 czy nawet Mi-24 nad Białowieżą – zauważają eksperci.
Decyzję o wyborze śmigłowców uderzeniowych Boeinga dla polskiej armii MON ogłosiło już rok temu, podczas MSPO w Kielcach. Wczoraj szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że amerykański Departament Stanu zatwierdził sprzedaż Polsce 96 śmigłowców uderzeniowych AH-64E Apache. Kontrakt, który zostanie zrealizowany w ramach modernizacyjnego programu Kruk, wyceniany jest wstępnie na gigantyczną kwotę 12 mld dol. To koszty sprzętu, wsparcia logistycznego i rakiet. Nie sposób dziś, nawet pobieżnie, oszacować wydatków na przygotowanie kilkuset najwyższej klasy pilotów, personelu technicznej obsługi, złożonego głównie z informatyków, i odpowiedniej bazy serwisowej dla amerykańskiego supersprzętu.
Nie ma wątpliwości, że uzbrojone w precyzyjne rakiety przeciwpancerne słynne amerykańskie szturmowce w pierwszej kolejności trafią na wschód Polski.
Departament Stanu USA zgodę na sprzedaż Warszawie bojowych helikopterów uzasadnił zresztą znaczeniem broni „dla bezpieczeństwa i umocnienia wschodniej flanki NATO”.
Szef polskiego resortu obrony, przy okazji długo oczekiwanej decyzji Pantagonu przypomniał, że – zgodnie z ostatnimi ustaleniami z sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem – w okresie poprzedzającym dostawy maszyn AH-64-E w najnowszej wersji Guardian dla Sił Zbrojnych RP nasza armia dostanie wcześniej, w celach szkoleniowych, osiem używanych apaczy z zasobów US Army.