Szykuje się meblowa katastrofa. Ceny drewna z Lasów Państwowych biją rekordy, a przemysł tartaczny – ważny poddostawca polskich meblarzy – skarży się, że leśnicy nie wywiązują się z obietnic gwarantowanych dostaw liściastego surowca do przerobu, na który czekają fabryki mebli.
Buczyna czy dębina okazały się nieosiągalne w ofercie na 2023 r., nawet dla stałych odbiorców, takich jak m.in. giełdowe Koszalińskie Przedsiębiorstwo Przemysłu Drzewnego. Marek Szumowicz-Włodarczyk, prezes KPPD – który w normalnym sezonie przecierał ok. 0,5 mln m sześć. tarcicy – głowi się, jak wybrnąć z sytuacji, bo na razie nie zdecydował się na zakup surowca po cenach tak wysokich, że nie gwarantują opłacalnego biznesu. – Na rynku mamy spadek popytu na gotowe wyroby, tarcica tanieje, a ceny drewna z Lasów Państwowych na przyszły rok poszybowały niebotycznie, poza granice rozsądku – tłumaczy.
Czytaj więcej
Producenci mebli alarmują: branża, która w minionej dekadzie uosabiała imponujący sukces polskich producentów w ostatnich miesiącach traci grunt pod stopami. Przedsiębiorcy mówią o groźbie zapaści w biznesie i proszą premiera o pomoc.
Prezes Szumowicz-Włodarczyk narzeka, że – mimo iż jest stałym klientem Lasów Państwowych, a firma ma mocną tzw. historię zakupów w LP, co dotąd gwarantowało dostęp do surowca – tym razem musiał odejść z kwitkiem. – Nawet dla klientów z historią zabrakło okrągłego drewna liściastego. Wciąż nie mamy więc potrzebnego zapasu buka i dębiny – mówi.
Prawdziwy dramat czeka jednak producentów płyt drewnopochodnych, które są podstawą produkcji domowych sprzętów. Nie dość, że poszybowały ceny surowca, bo drewno słabszej jakości, np. papierówka, okazało się w tym sezonie rozchwytywanym opałem dla dotowanej, zawodowej energetyki, to płytowe firmy dobija zapowiedź fali 300- czy 400-procentowych podwyżek opłat za prąd.