Baza lotnicza Bagram pod Kabulem była twierdzą amerykańskiej obecności wojskowej w Afganistanie. W piątek opuścili ją nie tylko Amerykanie, ale i wszyscy członkowie sił NATO. Amerykańska armia zostanie wycofana z Afganistanu do 11 września, przed 20. rocznicą zamachów. Tymczasem Talibowie przejmują jeden powiat kraju po drugim, a na północy Afganistanu walki trwają już zaledwie 70 kilometrów od największej zagranicznej rosyjskiej bazy wojskowej w tadżyckiej Kurgonteppie.
Zatrzymać Talibów
Tadżycka agencja Khovar informuje, że w sobotę aż trzystu żołnierzy afgańskich rządowych sił przekroczyło granicę Tadżykistanu, uciekając przed Talibami, wcześniej o udzielenie schronienia w tym kraju poprosiło już 130 afgańskich wojskowych. O uciekających żołnierzach i ludności cywilnej z Afganistanu informował też sąsiedni Uzbekistan. W czwartek sytuację omawiano na forum Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB, sojusz militarny Rosji, Białorusi, Armenii, Kazachstanu, Kirgizji i Tadżykistanu). Z kolei szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow alarmował, że w północnych częściach Afganistanu aktywizują się terroryści z tzw. Państwa Islamskiego. Władze w Kabulu oskarża o „brak odpowiedzialnych decyzji", a NATO o „pośpieszne wycofywanie się" z Afganistanu. Moskwa deklaruje, że okaże pomoc wojskową władzom w Tadżykistanie i rozważa wzmocnienie sił w ramach 201. bazy wojskowej.
– Oczywiste jest już to, że w najbliższych miesiącach Talibowie przejmą kontrolę nad całym krajem i obalą rząd w Kabule. Rozpocznie się eksport ekstremizmu islamskiego do krajów byłego ZSRR i może doprowadzić do wielkiego wybuchu w całym południowym podbrzuszu Rosji. Miliony uchodźców, destabilizacja i upadek środkowoazjatyckich reżimów mogą rozpalić sytuację w muzułmańskich regionach Rosji – mówi „Rzeczpospolitej" płk Igor Korotczenko, redaktor naczelny czasopisma „Nacjonalna Oborona", blisko związanego z rosyjskim resortem obrony. – Dla Rosji to nawet bardziej niebezpieczna sytuacja niż aktywizacja NATO u naszych granic. Musimy szybko wesprzeć Tadżykistan, bo siły zbrojne tego kraju mogą mieć problem nawet z utrzymaniem granicy. Nie wkroczymy do Afganistanu, bo pamiętamy doświadczenie ZSRR. Ale nie wykluczam, że Rosja sięgnie po rakiety manewrujące i uderzy prewencyjnie, jeżeli Talibowie zaczną gromadzić się u granic naszych sojuszników i przekraczać te granice – dodaje.
Zawsze winna Ameryka
Władze w Duszanbe nie ukrywają, że w przypadku eskalacji sytuacji na rzece Pandż (wzdłuż rzeki przebiega granica Tadżykistanu z Afganistanem) kraj nie poradzi sobie sam. Niespełna 9 tys. żołnierzy armii regularnej i nieco ponad 7 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej bronią 9-milionowego kraju. O potrzebie okazania pomocy armii Tadżykistanu mówił w poniedziałek sekretarz generalny ODKB Stanisław Zaś. Opowiedział, że na własne oczy widział Talibów, którzy po drugiej stronie rzeki już prawie całkiem opanowali sytuację. Tymczasem szefowie dyplomacji Uzbekistanu i Tadżykistanu udali się do Waszyngtonu, by rozmawiać o sytuacji na granicy z Afganistanem. Z kolei Bloomberg, powołując się na własne źródła, twierdzi, że Stany Zjednoczone poprosiły już władze Kazachstanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu, by tymczasowo przygarnęły 9 tys. Afgańczyków, którzy pomagali amerykańskiej armii.