David Cameron nazwał go „zawodowym psychopatą". Johnson powołał jednak w lipcu 2019 r. Dominica Cummingsa na głównego doradcę w uznaniu niezwykłej inteligencji, którą wykazał, opracowując oparty na kłamstwach, ale skuteczny plan kampanii przed referendum brexitowym trzy lata wcześniej. I się na nie zawiódł: człowiek, którego ze względu na ogromne wpływy u premiera nazywano „brytyjskim Rasputinem", był autorem równie efektywnej strategii, która dała torysom przytłaczające zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w grudniu 2019 r. W ten sposób Johnson, jak sądzono, ma ustawioną karierę na lata.
Rok później, w grudniu 2020 r., Cummings padł jednak ofiarą walki o władzę w otoczeniu premiera. I coraz więcej wskazuje na to, że byłemu szefowi tego nie darował. W ubiegłym tygodniu ujawnił, że Boris Johnson wykorzystał 58 tys. funtów z funduszy sponsorów Partii Konserwatywnej na całkiem prywatny cel: przebudowę mieszkania na ostatnim piętrze budynku przy 11 Downing Street. Chciał tu błogo spędzać czas z 33-letnią narzeczoną Carrie Symonds. A po niedawnym kosztownym rozwodzie własnych funduszy miał niewiele.
130 tys. ofiar
W środę Johnson był w tej sprawie grillowany w Izbie Gmin przez lidera laburzystów Sir Keira Starmera. Kwestia jest poważna: zgodnie z prawem każdy deputowany powinien w ciągu 28 dni zadeklarować otrzymanie subwencji. Inaczej traci stanowisko.
Ale jeszcze groźniejsze są rewelacje o zachowaniu premiera jesienią ubiegłego roku, gdy kolejna fala pandemii zbierała w Wielkiej Brytanii największe śmiertelne żniwo w Europie. „Daily Mail" nie tylko ujawnił, że to Johnson najbardziej sprzeciwiał się decyzji, która jeszcze bardziej pogrążyłaby gospodarkę, ale też w sposób pogardliwy miał się wypowiadać o ofiarach. Te doniesienia potwierdziła BBC. Szef rządu co prawda zaprzeczył, aby uciekał się do tak drastycznych słów, ale przyznał w Izbie Gmin, że decyzja o lockdownie była „gorzka, trudna".
To otwiera bolesny proces rozliczeń bilansu walki z pandemią. Cummings odrzuca oskarżenia, że ujawnił rewelacje o „stosach ciał", ale opowiedział się za powołaniem komisji parlamentarnej, która zbada zachowanie premiera.