Roman Bondarenko ukończył mińską Akademię Sztuk Pięknych. Był kierownikiem w stołecznym sklepie, a w wolnym czasie prowadził warsztaty malarstwa dla dzieci. Mieszkał w bloku przy ulicy Czerwiakowa, przy tak zwanym placu Peremen (plac Zmian), który zasłynął już na całą Białoruś.
Mieszkańcy okolicznych bloków od miesięcy bronią tam muralu przedstawiającego dwóch młodych ludzi z podniesionymi pięściami w górę. Symbolizują dwóch dźwiękowców, którzy latem, w czasie kampanii wyborczej, na rządowej imprezie w Mińsku, włączyli piosenkę „Peremen” rosyjskiego piosenkarza Wiktora Coja. Niegdyś symbolizowała zbliżający się upadek Związku Radzieckiego, dzisiaj mobilizuje pragnących wolności Białorusinów. Roman był wśród nich, pomagał urządzać improwizowany plac Zmian, przy którym codziennie gromadzili się okoliczni mieszkańcy, tańczyli i śpiewali „zakazane piosenki”.
W środę wieczorem pojawiła się tam grupa wysportowanych i zamaskowanych mężczyzn, którzy zaczęli zrywać biało-czerwono-białe wstążki, symbol przeciwników reżimu nawiązujący do historycznej flagi Białorusi. Roman Bondarenko dowiedział się o tym z czatu mieszkańców i napisał jedynie: „wychodzę”. Do domu już nigdy nie powrócił. Nie wszczynał bójki, próbował jedynie porozmawiać z przybyszami. Najpierw został pobity przez (prawdopodobnie funkcjonariuszy służb w cywilu), a następnie trafił do komisariatu milicji w centralnej dzielnicy stolicy. Stamtąd po północy pobitego Bondarenkę przywieziono do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować. Poza licznymi obrażeniami na ciele, miał urazowe uszkodzenie mózgu.
Ta śmierć wstrząsnęła Białorusią. Mieszkańcy stolicy znoszą kwiaty i znicze na plac Zmian, gdzie w niedzielę zgromadziły się tysiące ludzi. Milicja znów musiała blokować i rozciągać druty kolczaste przez centralne ulice stolicy, doszło do masowych zatrzymań. Ale protestujących nie powstrzymały granaty hukowe i kule gumowe, przy bloku zabitego zgromadziło się tak dużo ludzi, że zablokowane zostały wszystkie okoliczne drogi dojazdowe do osiedla.
Protesty, które od kilku tygodni skupiały się wyłącznie w stolicy, znów powróciły do regionów. Na ulice wyszli mieszkańcy Brześcia, Grodna, Mohylewa, Homla, Baranowicz, Mołodeczna, Bobrujska i wielu innych miast kraju, gdzie również powstały spontaniczne memoriały pamięci Romana Bondarenki. Podobno jak w Mińsku reszta Białorusi też skandowała „wychodzę”, nawiązując do ostatniego wpisu chłopaka.