Kanclerz musi się liczyć z LGBT

Dość nieoczekiwanie sprawa postrzegania mniejszości seksualnych staje się tematem przed wyborami szefa CDU i tym samym kandydata na szefa niemieckiego rządu w przyszłym roku.

Aktualizacja: 22.09.2020 20:52 Publikacja: 22.09.2020 18:28

Kanclerz musi się liczyć z LGBT

Foto: Wikimedia Commons/ domena publiczna

– Kwestia orientacji seksualnej nie jest sprawą opinii publicznej. Dopóki mieści się to w ramach prawa i dopóki nie dotyczy to dzieci – bo tu znajduje się absolutna granica – dopóty nie jest to kwestia do publicznej dyskusji – taką opinię wygłosił Friedrich Merz, walczący o najwyższą władzę polityk CDU, w niedzielnym wywiadzie dla „Bilda".

Była to standardowa odpowiedź na niestandardowe pytanie, czy wyobraża sobie, że kanclerzem Niemiec mógłby zostać przedstawiciel środowiska LGBT.

Rzecz w tym, że do niedawna jednym z konkurentów Friedricha Merza na stanowisko przewodniczącego CDU był Jens Spahn, minister zdrowia, ceniony za działania w walce z epidemią koronawirusa. Spahn zawarł związek małżeński z mężczyzną i ze swego homoseksualizmu nie czyni żadnej tajemnicy. Wprawdzie zrezygnował już z ubiegania się o kierownictwo partii, ale jest obecnie pierwszym politykiem, który zwrócił uwagę na niejasne motywy Merza.

Nie on jeden uznał, że połączenie w jednym zdaniu homoseksualizmu z pedofilią jest rzeczą niedopuszczalną. Takiego samego zdania są lewicowe media, w których Merz nazywany jest po prostu homofobem. Ten broni się w konserwatywnym „Die Welt", że jego opinia została złośliwie wypaczona.

Problem jednak jest, bo we współczesnych Niemczech nazwanie kogoś homofobem jest obelgą ograniczającą mocno szanse w polityce. Podobnie jest także w konserwatywnej nadal CDU, z której Angela Merkel uczyniła praktycznie partię centrową, doprowadzając m.in. do przyjęcia przez Bundestag trzy lata temu ustawy legalizującej związki małżeńskie osób tej samej płci.

Co więcej, niedawno kierująca jedynie do grudnia tego roku CDU Annegret Kramp-Karrenbauer zapowiedziała kolejną rewolucję. Jej zdaniem działająca w CDU grupa aktywistów LGBT o nazwie Lesbijki i Geje w Unii (LSU) ma uzyskać oficjalny status w strukturach partyjnych. Taka decyzja zapadła już na komisji przygotowującej zmiany statutowe na grudniowy zjazd partii.

To na nim zostanie wybrany następca Kramp-Karrenbauer, która przejęła partię dwa lata temu, po 18 latach kierowania nią przez Merkel.

Sądząc na podstawie wcześniejszych sondaży Friedrich Merz jest wprawdzie faworytem, ale tuż za nim plasuje się Norbert Röttgen. Trzecim kandydatem jest Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii, który po wygranych przez CDU niedawnych wyborach komunalnych w jego landzie wyraźnie zwiększył swe szanse.

Lewicowe media przypominają obecnie Norbertowi Röttgenowi, że w czasie głosowania w Bundestagu o małżeństwach dla wszystkich głosował przeciwko. Nawiasem mówiąc, tak też głosowała Angela Merkel, podobnie jak 225 deputowanych CDU.

„Za" opowiedziało się wtedy 75 posłów CDU, w tym obecna szefowa KE Ursula von der Leyen. Ustawa przeszła głosami SPD (będącej w koalicji rządowej z CDU/CSU) oraz partii opozycyjnych.

– Kwestia orientacji seksualnej nie jest sprawą opinii publicznej. Dopóki mieści się to w ramach prawa i dopóki nie dotyczy to dzieci – bo tu znajduje się absolutna granica – dopóty nie jest to kwestia do publicznej dyskusji – taką opinię wygłosił Friedrich Merz, walczący o najwyższą władzę polityk CDU, w niedzielnym wywiadzie dla „Bilda".

Była to standardowa odpowiedź na niestandardowe pytanie, czy wyobraża sobie, że kanclerzem Niemiec mógłby zostać przedstawiciel środowiska LGBT.

Pozostało 83% artykułu
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Polityka
Szwedzki minister obrony: Obronimy Bałtyk
Polityka
Ursula von der Leyen udzieliła pierwszej pomocy pasażerowi samolotu
Polityka
Kandydat Donalda Trumpa na sekretarza obrony był oskarżony o napaść seksualną
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Trump ma nową kandydatkę na prokuratora generalnego. Broniła go przed impeachmentem