Kampania wyborcza nie była fair. Kandydaci na prezydenta nie mieli równych szans. Media państwowe premiowały Andrzeja Dudę, a część wyborców mieszkających za granicą nie mogła wziąć udziału w głosowaniu. Przesunięte wybory odbyły się w terminie niekonstytucyjnym. PiS wykorzystało wszelkie możliwe środki, żeby doprowadzić do reelekcji swojego kandydata, od uczynienia z TVP medialnego ramienia zbrojnego Dudy, przez agitację na jego rzecz całego rządu, zapewnienia premiera i ministra zdrowia, że epidemia jest w odwrocie, żeby tylko elektorat 60+ poszedł zagłosować na Dudę, po użycie do tego samego celu alertu RCB. Kilka dni po zwycięstwie Dudy okazało się, że epidemia jednak nie jest w odwrocie, a rząd wraca do obostrzeń. To już jednak przeszłość. Przed nami zaprzysiężenie prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym. W uroczystości nie wezmą udziału parlamentarzyści, którzy mają koronawirusa. Czy powinni wziąć udział ci, którzy mieli z nimi kontakt? Czy przed zaprzysiężeniem wszyscy zdążą się przebadać? Czy mogą czuć się pewni, że nie zostaną narażeni na zakażenie?
Andrzej Duda jeszcze nie został zaprzysiężony, a już szkodzi, komunikując, że nie wszyscy lubią nosić maseczki. Posłowie Konfederacji nie zamierzają ich na czwartkowe posiedzenie parlamentu zakładać. Z zaprzysiężeniem Dudy może się skończyć jak z weselami na 150 osób. Mimo że epidemiolodzy przestrzegali przed nieroztropnym poluzowaniem rygoru, władza wiedziała lepiej. Teraz też może się rządzącym wydawać, że zaprzysiężenie będzie bezpieczne, a skończy się jak z weselami.
Udział w Zgromadzeniu Narodowym nie jest obligatoryjny dla parlamentarzystów. Ze względów bezpieczeństwa absencja jest nawet wskazana, ale parlamentarzyści nie powinni politycznie bojkotować wyboru prezydenta. Mimo że Duda i władza nie grali fair, to opozycja wzięła udział w tych wyborach i sam Rafał Trzaskowski spotkał się z prezydentem, gratulując mu zwycięstwa. Nie ma sensu zachowywać się jak Jarosław Kaczyński, który nie uznał wyboru prezydenta Bronisława Komorowskiego i nie przyszedł na jego zaprzysiężenie, a potem nie przychodził na RBN.
Gdy PiS przegrywało wybory, uznawało je za zafałszowane, gdy wygrywa, uznaje je za uczciwe. Zamiast bojkotować wybór Dudy, lepiej zacząć rozliczać PiS i prezydenta z kampanijnych obietnic. Władza sama przyznaje się, że oszczędnie gospodarowała prawdą przed wyborami, choćby w kwestii zamykania kopalń czy w sprawie Jacka Kurskiego, który nie miał być prezesem TVP.
Polska nie potrzebuje nowych rozdziałów wojny polsko-polskiej. Potrzebuje uczciwych rządów i skutecznej opozycji. Na populizm i partyjną agresję nikt z PiS nie wygra. Tym bardziej że wybory pokazały, że większość głosujących chce takiej Polski, jaką proponują PiS i Duda.