Nagroda Rzeczpospolitej im. Jerzego Giedroycia. Mykoła Kniażycki: Ukraina walczy o wolność Europy

Nigdy nie zrezygnujemy z niepodległości - mówi Mykoła Kniażycki, deputowany Rady Najwyższej Ukrainy.

Aktualizacja: 10.12.2019 14:48 Publikacja: 10.12.2019 11:06

Nagroda Rzeczpospolitej im. Jerzego Giedroycia. Mykoła Kniażycki: Ukraina walczy o wolność Europy

Foto: materiały prasowe

Jerzy Giedroyc podkreślał, że bez wolnych, niepodległych i demokratycznych Litwy, Białorusi i Ukrainy nie będzie wolnej i demokratycznej Polski. Czy według pana ta koncepcja jest wciąż żywa?

Niepodległość Litwy czy Ukrainy i nawet pseudoniepodległość Białorusi świadczą o tym, że Europa się zmieniła. W tym roku minęło 30 lat od upadku muru berlińskiego. Zniszczenie barbarzyńskiego systemu stalinowskiego, który panował nad połową Europy, urzeczywistniło niepodległość Polski. Naród polski, nareszcie bez patronów i wskazówek, samodzielnie decyduje o przyszłości i o tym, jak interpretować własną historię. To samo dotyczy i Ukraińców. Słowa Giedroycia były więc spojrzeniem w przyszłość i są wciąż aktualne. Zwłaszcza dzisiaj, gdy Ukraina kontynuuje walkę na froncie wschodnim nie tylko w obronie własnej niepodległości – to także walka o niepodległość i wolność Europy.

Czy po dokonanym de facto w 2014 roku przez Rosję częściowym rozbiorze ukraińska niepodległość ma szansę na przetrwanie?

Myślę, że tak. Po ostatniej rewolucji na Majdanie, którą nazywamy „rewolucją godności”, Ukraińcy zrozumieli, czym owa godność jest. Ginęli na Majdanie, a dziesiątki tysięcy ludzi zginęło na polach bitwy ukraińsko-rosyjskiej wojny. Widzimy, że społeczeństwo obudziło się. Ukraińcy chcą tworzyć narodowe, a zarazem kulturalne i demokratyczne państwo. Polska walka o niepodległość zawsze była przykładem dla Ukrainy. Polska zbudowała wolne i silne państwo, które stało się członkiem Unii Europejskiej. Ukraińcy chcą mieć taką wolność u siebie. Po „rewolucji godności” nigdy nie zrezygnujemy z wolności, niezależnie od wszystkich zawirowań politycznych.

Czy po sześciu latach od rewolucji na kijowskim Majdanie można powiedzieć, że tamte postulaty zostały spełnione? Zginęło wtedy ponad 100 osób.

Ukraina miała trzy Majdany. Pierwszym była rewolucja w 1990 roku, gdy studenci prowadzili głodówkę i występowali przeciwko utworzeniu nowego Związku Radzieckiego oraz dominacji partii komunistycznej. Chcieli, by Ukraińcy służyli w wojsku na terenie Ukrainy. Następnie była pomarańczowa rewolucja z 2004 roku, gdy Ukraińcom próbowano ukraść wolne wybory. Niepodległość stała wtedy pod znakiem zapytania. Trzeci Majdan również był walką o niepodległość. Wiktor Janukowycz (zbiegły do Rosji w 2014 roku prezydent Ukrainy – przyp. red.) zrezygnował z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i zwrócił Ukrainę w kierunku Rosji. Zawsze, gdy Ukraińcy odczuwają zagrożenie dla niepodległości, wychodzą na Majdan.

Dzisiaj Ukraina jest państwem niepodległym. Nasze europejskie aspiracje zostały wpisane do konstytucji, podobnie jak dążenie do NATO. Sondaże wskazują, że chce tego zdecydowana większość Ukraińców. I to jest główne zwycięstwo rewolucji. Owszem, oczekiwano, że reformowanie kraju będzie szybsze, ale nie jest to łatwe i szybkie przedsięwzięcie. W ciągu pięciu lat odbudowaliśmy armię, której de facto nie było. To ona powstrzymała jedną z najpotężniejszych armii na świecie – wojsko autorytarnej Rosji. Odbudowano gospodarkę, wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale tego roku wynosił niemal 5 proc.

Rewolucja na Majdanie odsłoniła gigantyczną skalę korupcji za czasów prezydenta Wiktora Janukowycza. W 2014 roku uciekł do Rosji, ale Ukraina wciąż jest uważana za jedno z najbardziej skorumpowanych państw na świecie.

To nie jest do końca tak. Ukraińscy politycy składają tak transparentne deklaracje majątkowe jak w żadnym innym kraju w Europie. Mamy otwarty dla społeczeństwa system rozliczenia podatkowego. Do największej korupcji dochodziło wokół dostaw rosyjskiego gazu, lecz Ukraina potrafiła się uniezależnić od tego surowca. Dziś wszystkie przetargi są otwarte i odbywają się przez system elektroniczny ProZorro. Sukcesy w walce z korupcją są ogromne. To Rosja jest zainteresowana tym, by Ukraina miała opinię niepełnowartościowego, najbardziej skorumpowanego państwa w Europie. Nawet zagraniczni inwestorzy zauważają postępy. Walka nie jest zakończona, zaczęliśmy reformować system sądownictwa. Nie osiągnęliśmy jeszcze całkowitej demonopolizacji gospodarki. Najgorsze jest to, że do dzisiaj panuje tak zwany model oligarchiczny. Powstał jeszcze za czasów Leonida Kuczmy, w rezultacie czego czterech oligarchów wpływa na media i procesy polityczne w kraju. To zadanie domowe, które powinniśmy jeszcze odrobić.

Gdyby miał pan wymienić trzy najważniejsze wyzwania dla Ukrainy, co by to było?

Największym problemem jest wojna i rosyjska agresja, która ciągle się nasila. Rosja poprzez lobbystów i układy korupcyjne ma wpływy w wielu krajach Europy. Jednym z takich narzędzi wpływu jest gazociąg Nord Stream 2. Europa na to pozwala, ale to szkodzi zarówno Polsce, jak i Ukrainie. Wyzwaniem jest – jak już wspomniałem – system oligarchiczny. Problemem jest też fakt, że do końca nie pozbyliśmy się kulturalnego uzależnienia od Rosji. Zaczęliśmy kręcić ukraińskie filmy, rozwijamy kulturę i nawiązaliśmy poważny dialog z państwami Europy Wschodniej. Mimo to w dziedzinie kultury ciągle występuje kolonialna zależność od Rosji.

W ostatnich latach miliony Ukraińców wyjechało za granicę do pracy. Kraj opuściło wielu młodych, wykształconych i ambitnych ludzi. Czy to szansa, czy raczej zagrożenie?

Zarówno zagrożenie, jak i szansa. Żyjemy w nowym świecie i naszym wielkim osiągnięciem jest ruch bezwizowy z państwami Unii Europejskiej. To otworzyło drogę młodym ludziom, którzy mają szansę zobaczyć, jak żyją ludzie w państwach zachodnich. Ukraińcy pomagają nie tylko polskiej gospodarce, pracują w wielu krajach Europy, ale Polacy również wyjeżdżają za pracą na Zachód. Owszem, jest sporo zagrożeń, ale z drugiej strony zatrudnieni za granicą Ukraińcy pomagają rodzinom w kraju, co pozytywnie przekłada się na ukraińską gospodarkę.

W kwietniu wybory prezydenckie na Ukrainie wygrał Wołodymyr Zełenski, były artysta kabaretowy. W lipcu jego partia Sługa Narodu wygrała wybory parlamentarne i zdobyła samodzielną większość. Co nowa ekipa zrobiła przez te niecałe pół roku?

Jestem krytyczny wobec tego, co się dzieje w Kijowie. Ponosimy porażki w polityce międzynarodowej. Rosja powróciła do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Niemcy i Francja, które wcześniej opowiadały się za polityką sankcji wobec Moskwy i powstrzymywały rosyjską agresję, teraz próbują grać z Rosją, zwłaszcza francuski prezydent. To jest zagrożenie i porażka naszej polityki zagranicznej. Jestem osobiście wdzięczny Polsce, która pozostaje naszym najważniejszym sojusznikiem w polityce międzynarodowej. Rosja ciągle próbowała kompromitować ukraińskie władze i Zełenski to wykorzystał, podobnie jak niezadowolenie oligarchów, którzy sprzeciwiali się demonopolizacji gospodarki. Teraz Zełenski stoi przed dużymi wyzwaniami i nie wiem, czy poradzi sobie z nimi samodzielnie. W ostatnim kwartale odnotowaliśmy już spadek wzrostu gospodarczego do poziomu 0,7 proc. PKB. Gospodarka przeżywa trudne czasy, a oczekiwania po zwycięstwie Zełenskiego były bardzo wysokie.

Zełenski rządzi dopiero kilka miesięcy, ale to dzięki niemu ukraińsko-polskie relacji wyszły na prostą. Zniósł wprowadzony przez poprzednie władze w Kijowie zakaz ekshumacji, z powodu którego polski IPN nie mógł prowadzić prac na Ukrainie. Czy to nie jest sukces?

Nie uważam, że ukraińsko-polskie relacje były kiedyś złe. Osobiście zawsze uważałem decyzję władz w Kijowie za błędną. Stojąc na czele polsko-ukraińskiej grupy w Radzie Najwyższej, zawsze postulowałem, by polityka historyczna jak najmniej wpływała na relacje pomiędzy naszymi krajami. Widzieliśmy, jak niszczyło się ukraińskie groby w Polsce, były też przypadki niszczenia polskich grobów na Ukrainie. Nasze służby zrobiły wszystko, by znaleźć sprawców. Świetnie rozumiemy, że najbardziej zainteresowana tymi konfliktami była trzecia strona. To prawda, że mamy różne spojrzenia na politykę historyczną. Mamy odmienną historię i innych bohaterów. Sporo nas łączyło, ale i dzieliło. Skąd to wynikało? Z tego, że ani Polska, ani Ukraina nie prowadziły wtedy samodzielnej polityki. To właśnie miał na myśli Giedroyc. Polskę i Ukrainę ciągle próbowano skłócać. Teraz nasze państwa są niepodległe i wierzę, że nigdy tej niepodległości nie utracą.

Jerzy Giedroyc podkreślał, że bez wolnych, niepodległych i demokratycznych Litwy, Białorusi i Ukrainy nie będzie wolnej i demokratycznej Polski. Czy według pana ta koncepcja jest wciąż żywa?

Niepodległość Litwy czy Ukrainy i nawet pseudoniepodległość Białorusi świadczą o tym, że Europa się zmieniła. W tym roku minęło 30 lat od upadku muru berlińskiego. Zniszczenie barbarzyńskiego systemu stalinowskiego, który panował nad połową Europy, urzeczywistniło niepodległość Polski. Naród polski, nareszcie bez patronów i wskazówek, samodzielnie decyduje o przyszłości i o tym, jak interpretować własną historię. To samo dotyczy i Ukraińców. Słowa Giedroycia były więc spojrzeniem w przyszłość i są wciąż aktualne. Zwłaszcza dzisiaj, gdy Ukraina kontynuuje walkę na froncie wschodnim nie tylko w obronie własnej niepodległości – to także walka o niepodległość i wolność Europy.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!