PiS składa protesty w okręgach, w których różnica między kandydatem opozycji, a kandydatem PiS-u była mniejsza niż liczba nieważnych głosów oddanych w tym okręgu. Opozycja po wyborach z 13 października uzyskała nieznaczną większość (powiązanych z nią jest 51 spośród 100 senatorów). Utrata jednego mandatu przez opozycję doprowadziłaby do impasu w Senacie, a utrata dwóch mandatów - do zdobycia większości przez PiS.
- Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy. Kaczyński jest dobrym uczniem Stalina i podobnie jak on spogląda na polityczną rzeczywistość - mówił we wtorek przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna, wyrażając obawę, że głosy oddane w wyborach do Senatu będą ponownie liczone w nieuczciwy sposób.
- Lider opozycji wypowiada brednie nie po raz pierwszy. Schetyna jest bardzo zestresowany, Platforma Obywatelska wyraźnie trzeszczy, trwa tam walka o władzę. Każdy, kto obserwuje scenę polityczną widzi, że w Polsce jest demokracja, wybory wygrywa się w sposób demokratyczny, a jak ktoś ma wątpliwości do wyników, składa protest, tak, jak Koalicja Obywatelska - odpowiedział na te zarzuty Dworczyk, nawiązując do faktu, że po złożeniu protestów przez PiS trzy protesty wyborcze związane z przebiegiem wyborów do Senatu złożyła też Koalicja Obywatelska.
Dworczyk przekonywał też, że demokracji w Polsce "nic nie grozi", a "wiele krajów mogłoby uczyć się jej od Polski". O protestach wyborczych szef KPRM mówił, że PiS "korzysta z prawa". - Są procedury i instytucje państwowe, które zajmują się ponownym przeliczeniem głosów. Nie możemy w imię przepychanek politycznych podważać autorytetu państwa, to jest szkodliwe - dodał.
Polityk PiS dementował też pogłoski, jakoby PiS próbował przekonywać senatorów opozycji do przejścia na stronę Prawa i Sprawiedliwości. Senator KO Tomasz Grodzki twierdził, że otrzymał od przedstawicieli PiS propozycję objęcia resortu zdrowia w zamian za dołączenie do klubu PiS w Senacie.