Czy zapowiadane przez Ministerstwo Zdrowia dodatkowe dostawy wreszcie trafiły do aptek?
Czasowo poprawiła się dostępność do części leków bądź ich dawek, niemniej cały czas zapotrzebowania wysyłane z aptek przewyższają dostawy. Wynika to z długotrwałego charakteru części niedoborów. Trzeba pamiętać, że kryzys lekowy nie zaczął się kilka tygodni, a kilka miesięcy temu i złożyło się na niego kilka czynników – m.in. widmo brexitu, które spowodowało, że producenci z Wielkiej Brytanii musieli przenieść produkcję do innego kraju UE, ponieważ po „twardym" wyjściu z Unii mogliby być traktowani jako państwo trzecie. Nie bez wpływu był nowy obowiązek serializacji leków, który sprawił, że od 9 lutego 2019 r. wszystkie opakowania muszą mieć unikalny kod. Według niektórych powodem było załamanie na azjatyckich rynkach lekowych będących głównym globalnym dostawcą API (active pharmaceutical ingridients), czyli aktywnych substancji farmaceutycznych, z jakich wytwarzane są leki. Braki zaczęły się już kilka miesięcy temu, a ich apogeum przypadło na początek wakacji, kiedy pacjenci często realizują recepty na większe ilości medykamentów przed dłuższym wyjazdem.
Czytaj także: Farmaceuci: za wcześnie, by mówić, że kryzys lekowy został zażegnany
Resort zdrowia twierdzi, że leki są i powołuje się na popularne internetowe wyszukiwarki.
Trudno nam, z perspektywy apteki, ustalić, czy odmowy realizacji albo częściowa realizacja zamówień wynika z tego, że leków nie ma w Polsce w ogóle, czy z tego, że hurtownie farmaceutyczne dzielą leki – jak same mówią – nierówno, ale sprawiedliwie.