W całym kraju odbywa się 4,7 tysiąca wyborów przeróżnych szczebli: uzupełniające siedmiu deputowanych do Dumy, 22 gubernatorów, merów i deputowanych lokalnych rad. W dziesiątkach miast na ulice wyszli zwolennicy opozycji.
– Początek września, spójrzcie, jaka piękna pogoda. Wiele osób jest jeszcze na urlopach. Najprawdopodobniej frekwencja nie będzie zbyt wysoka – powiedziała dzień przed głosowaniem szefowa rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej Ełła Pamfiłowa.
Różne instytucje stawały na głowach byle tylko przyciągnąć wyborców. Na Ałtaju jedna z miejscowych telewizji obiecała samochód temu, kto przyśle jej najładniejsze zdjęcie. Należało zrobić je w komisji wyborcze na tle plakatów z kandydatami.
W Moskwie, w której wybierany jest mer miasta, a frekwencja wynosiła poprzednio ok. 34 proc., teraz może sięgnąć najwyżej 24 proc. O 10 punktów procentowych niższa jest też frekwencja w syberyjskim i górniczym obwodzie kemerowskim.
Wcześniej rosyjscy eksperci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita", przewidywali mniejsze zainteresowanie głosowaniami – ale nie z powodu pogody, lecz jako formy protestu przeciw wydłużaniu wieku emerytalnego. Reformę rozpoczęto w Rosji wraz z początkiem czerwcowych piłkarskich mistrzostw świata, po ich zakończeniu protesty rozlały się po całym kraju.