„Znowu się kłócą” – mógłbym ponownie zacytować słowa poety Marcina Świetlickiego, patrząc na to, co dzieje się w obozie PiS. A nie dzieje się dobrze. I nie ma perspektyw na lepszy czas. Taśmy dotyczące Funduszu Sprawiedliwości pogrążą nie tylko Suwerenną Polskę, ale również PiS. Jeśli Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości w rządzie Mateusza Morawieckiego, nazywa premiera Polski niemieckim lub rosyjskim agentem, a jego ojca rosyjskim, to sprawie należy się przyjrzeć, nie można zbyć jej pobłażliwym uśmiechem i skwitować jako niezręczną wypowiedź, co robią dzisiaj politycy Zbigniewa Ziobry. Mleko się rozlało.
Kornel Morawieckie miał bardzo wiele wypowiedzi prorosyjskich
Gdyby wiceminister w rządzie Donalda Tusk nazwał premiera niemieckim
czy rosyjskim szpiegiem, to dla PiS byłby koronny dowód na potwierdzenie
agenturalnej działalności szefa PO. Tymczasem po wypowiedzi Romanowskiego o Morawieckim
trwa cisza. Nie ma informacji, żeby Marcin Romanowski z Suwerennej Polski był
niepoczytalny, był pod wpływem środków odurzających, a jego wypowiedź była
deepfake’em. Michał Wójcik z partii Ziobry nazwał słowa kolegi „niefortunnymi”.
I to wszystko? Michał Dworczyk określił wypowiedź Romanowskiego „skandaliczną”. I
po sprawie? Romanowski to jeden z najbliższych ludzi Ziobry, kompetentny
prawnik. Czy powiedział głupotę, czy wie coś, czego my nie wiemy? Sprawę należy zbadać, tym bardziej że niepokojące sygnały dochodziły od dawna.
Czytaj więcej
Nazwanie Kornela Morawieckiego ruskim agentem to podłość. A nazywanie jego syna Mateusza Morawieckiego agentem niemieckim czy ruskim i niemieckim to cyniczna gra. Co pcha Marcina Romanowskiego do takich oskarżeń? Zadufanie, poczucie wyższości, jakiś szczególny tytuł do pogardy?
Kornel Morawiecki miał szereg szkodliwych prorosyjskich wypowiedzi, ocieplających państwo Putina. W 2016 roku mówił, że w Polsce „budzona jest psychoza konfrontacji z Rosją”. - To mi się bardzo nie podoba. To jest zła polityka. To jest polityka, która dwa wielkie narody europejskie, Polaków i Rosjan, nastawia przeciwko sobie – mówił w radiu RMF FM. W tej samej stacji twierdził później, że „to jest coś nienormalnego, że elity, rząd i media również nastawiają Polaków przeciwko Rosjanom”. W innej wypowiedzi uznał, że konflikt na wschodzie Ukrainy to nie jest rezultat agresywnej polityki rosyjskiej bo „na Donbas najpierw Kijów puścił czołgi, samoloty i armaty”. W 2018 roku mówił w Polsat News: – Poszerzam elektorat, otwieram ludzi na sprawę rosyjską i uważam, że to jest bardzo ważna sprawa. Aneksję Krymu usprawiedliwiał słowami: – Krym chciał być rosyjski.
Wypowiedzi prorosyjskich ojca Mateusza Morawieckiego było
znacznie więcej: – Rosja nie prowadzi agresywnej polityki, a rosyjska
demokracja istotnie nie odbiega od europejskich standardów – przekonywał w 2018
roku wywiadzie dla „Do Rzeczy” lider Wolnych i Solidarnych. Morawiecki radził też synowi, aby zaprosił do
Polski Władimira Putina.