Wbrew pierwotnym zapowiedziom, rząd niewiele zrobił dla systemowego wsparcia polskich firm chcących brać udział w odbudowie Ukrainy. Kiedy rok temu, 9 czerwca 2022 r., Ministerstwo Rozwoju i Technologii ogłosiło nabór do programu współpracy ze wschodnim sąsiadem, zgłosiło się ponad 2300 polskich firm. Od tego czasu polskie instytucje, w tym Polska Agencja Inwestycji i Handlu zrealizowały wprawdzie sporo działań informacyjnych (tj. szkoleń, konferencji i spotkań roboczych firm z obu krajów), ale nie poszło za tym wsparcie finansowe ani prawne.
Nieco nadziei mogło rozbudzać podpisane 5 kwietnia br. porozumienie między MRiT a ukraińskim ministerstwem infrastruktury, dotyczące współpracy przy odbudowie Ukrainy.
W tekście tego dokumentu, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, obaj ministrowie zobowiązali się m.in. do przekazywania sobie informacji o potrzebach inwestycyjnych Ukrainy i polskich firmach chętnych do uczestnictwa w tych przedsięwzięciach. „Strony będą współpracowały w zidentyfikowaniu mechanizmów wdrażania projektów i przyciągania ich finansowania” – czytamy w dokumencie.
– To jest coś przełomowego, to jest konkret. Mamy tam zagwarantowany dostęp do przetargów, do zamówień, informowania o podejmowanych działaniach w ramach rekonstrukcji, dopraszania nas do gremiów, które będą o tym decydowały – tak treść tego memorandum komentował bezpośrednio po podpisaniu minister Waldemar Buda.
Żadnych preferencji
Czy to porozumienie rzeczywiście zagwarantuje polskim firmom jakiś szczególny dostęp do przetargów i zamówień? Jak zauważa Roman Stepanenko, prawnik i partner w kijowskiej kancelarii Asters, do ukraińskiego prawa dotyczącego działalności gospodarczej już są wdrażane zachodnie standardy dotyczące niedyskryminacji i przejrzystości. – Dotyczy to także reguł publicznych przetargów, w których te kryteria już są spełnione. Oznacza to w praktyce, że wszyscy ich uczestnicy są traktowani jednakowo i żadna firma nie może wygrać przetargu tylko dlatego, że pochodzi z jakiegoś państwa czy regionu – tłumaczy ekspert.