Zła wiadomość dla polskich pacjentów, którzy szukają pomocy w innych krajach Unii Europejskiej. W piątek Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził, że Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) nie zawsze musi zwracać pełne koszy tzw. transgranicznej opieki zdrowotnej.
Niemiecka opieka...
Sprawy dotyczyły dwóch polskich pacjentów, którzy skorzystali z pomocy zagranicznych medyków w związku z tzw. prostatą. Obaj mężczyźni, u których rozpoznano przerost gruczołu krokowego, w 2021 r. zdecydowali się na leczenie w RFN. Tamtejsze szpitale wykonały m.in. zabiegi uretrocystoskopii i rozciągnięcia pęcherza bez biopsji. Do tego doszły inne procedury i transport. Problemy zaczęły się, gdy pacjenci złożyli wnioski o zwrot po 1940,60 zł.
Czytaj więcej
Dyrektywa transgraniczna nie zwiększyła dostępu do leczenia, bo procedura zwrotu kosztów jest zbyt skomplikowana.
Prezes NFZ nie kwestionował, że po spełnieniu określonych warunków, polski pacjent jest uprawniony do otrzymania zwrotu kosztów świadczenia opieki zdrowotnej będącego świadczeniem gwarantowanym, udzielonego na terytorium innego niż Polska państwa członkowskiego lub EOG. Stwierdził jednak, że nie może oddać całej kwoty wydanej na leczenie w Niemczech. W przypadku bowiem udzielenia więcej niż jednego świadczenia w czasie pobytu w szpitalu, do rozliczenia należy wykazywać wyłącznie jedną grupę z katalogu. Dlatego dla obu pacjentów do określenia kwoty refundacji wykazano tylko jedną, tj. L30, opisane jako małe zabiegi pęcherza moczowego.
NFZ zaznaczył przy tym, że refundacja właśnie tej procedury jest najwyższa, czyli najkorzystniejsza dla pacjenta.