Sprawa początkowo dotyczyła izolowania dziecka w szkole ze względu na to, że nie nosiło maseczki podczas pandemii.
Matka zwróciła się do radcy prawnej, która wysłała odpowiednie pisma ze skargą do dyrekcji szkoły i kuratorium. Ponieważ jednak nie przyniosło to oczekiwanych skutków, kobieta domagała się udostępnienia treści złożonego dokumentu. Pełnomocniczka jednak odmówiła – nie tylko wysłania go mailowo, ale nawet przeczytania klientce.
Sądy dyscyplinarne obu instancji ukarały obwinioną naganą i karą finansową 4 tys. zł. W kasacji obrońca zarzucił błędne przyjęcie, że prawniczka postępowała w sposób nielojalny wobec klientki, nieuzasadnione uznanie, że dopuściła się zarzucanych czynów, błędy w uzasadnieniu i rażącą niewspółmierność kary. Wskazał, że obwiniona doradzała wówczas w wielu „sprawach covidowych” i nie chciała, by treść pisma trafiła do sieci.
Rzecznik dyscyplinarna podkreślała zaś, że skoro skutki pisma złożonego przez pełnomocnika wpływają na sytuacje klienta, to ma on prawo wiedzieć, co się w tym piśmie znajduje. A skoro obwiniona tego nie zrobiła, to nie można uznać, że spełniła swoje obowiązki w sposób należyty, zwłaszcza że obejmują one także poinformowanie mocodawcy o przebiegu sprawy. W związku z tym rzecznik podtrzymała zarzut nielojalnego zachowania wobec klientki.
Sama obwiniona stwierdziła, że nie miała obowiązku dawać dokumentów, póki trwało pełnomocnictwo. Klientka miała wgląd w akta sprawy u dyrekcji i w kuratorium, a skoro nie wypowiedziała pełnomocnictwa, to znaczy, że nie straciła zaufania do prawniczki.