Jak czytamy na stronie gazety, chodzi o znanego i cenionego adwokata Andrzeja W., rodowitego łodzianina i absolwenta Wydziału Prawa Uniwersytetu Łódzkiego, który w czasach PRL, w stanie wojennym, bronił opozycjonistów w procesach politycznych. Potem zasiadał w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Łodzi oraz Naczelnej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Był też sędzią Trybunału Stanu.
Mecenas miał przyjąć na rachunek swojej kancelarii ponad 4 miliony złotych, które mogły pochodzić z przestępstwa. - Andrzej W. usłyszał zarzut niepoinformowania o transakcjach dotyczących pieniędzy mogących pochodzić z przestępstwa. Otóż w jego kancelarii adwokackiej doszło do transakcji polegającej na dokonaniu dwóch przelewów o łącznej wysokości 4,2 mln zł. Pieniądze te miały pochodzić z przestępstw dokonanych na szkodę jednego z dużych banków mających oddział w Łodzi, po czym miały one trafić na konto klienta adwokata, Grzegorza F., w banku szwajcarskim. Nie trafiły, bowiem w ostatniej chwili zostały zablokowane przez pokrzywdzony bank. Naszym zdaniem Andrzej W. powinien podejrzewać, że pieniądze pochodzą z oszustwa na szkodę banku – mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Krzysztof Bukowiecki, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Podczas przesłuchania przez śledczych adwokat nie przyznał się do winy. - Na panu mecenasie nie ciążył obowiązek informowania GIIF o jakiejkolwiek transakcji w sprawie klienta, któremu doradza. Tajemnica adwokacka ma charakter kluczowy - odpowiada na łamach "DŁ" pełnomocnik Andrzeja W., mecenas Jolanta Turczynowicz – Kieryłło.
Gazeta podaje, że wobec Andrzeja W. prokuratura zastosowała poręczenie majątkowe w wysokości 30 tys. zł oraz podjęła decyzję o zawieszeniu go w prawie wykonywania zawodu, na którą adwokat złożył zażalenie do Sądu Rejonowego Łódź – Śródmieście. Ponadto Andrzeja W. czeka postępowanie dyscyplinarne. adwokacki rzecznik dyscyplinarny, który domaga się – podobnie jak prokuratura – zawieszenia go w obowiązkach zawodowych.
Prawnikowi grozi do 8 lat pozbawienia wolności.