– Wzrost wynagrodzeń nie jest jednak demokratycznym procesem, gdzie każdy otrzymuje po równo. Jedni mogą cieszyć się bardzo wysoką podwyżką, inni mogą nie dostawać nic – zaznacza Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Średnie tempo wzrostu wynagrodzeń, nawet w gospodarce narodowej, co jest dosyć szeroką miarą rynku pracy, nie oznacza, że każdy Polak dostał taką podwyżkę – wyjaśnia.
Kto zyskuje, kto traci
Jak w takim razie rosną płace w Polsce, kto rzeczywiście nie traci na inflacji, a komu domowy budżet realnie chudnie? Ekonomiści podkreślają, że ze względu na brak dostatecznej ilości danych bardzo trudno o precyzyjną odpowiedź. – Można jednak powiedzieć, że w branżach, które cierpią na niedobór pracowników, muszą konkurować o specjalistów, tendencja do wzrostu płac jest najsilniejsza – mówi Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan. – I odwrotnie, tam, gdzie mamy tzw. płytki rynek pracy, skłonność do podwyżek będzie mniejsza – dodaje.
Do tej pierwszej grupy mogą należeć takie branże jak IT czy centra usług dla biznesu, które wciąż deklarują duże zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników. Ale to też handel, gospodarka magazynowa czy rozgrzane do czerwoności budownictwo.
– Za to w sektorach, których kondycja finansowa została mocno nadszarpnięta przez pandemię i zmianę zachowań konsumentów, na pewno ciężko o wyraźne podwyżki – zaznacza Kubisiak. Chodzi m.in. o: gastronomię, hotelarstwo, kulturę, rozrywkę, branżę eventową, transport lotniczy czy turystyczny. – Nawet jeśli płace rosną, to wciąż nie odrobiły jeszcze strat i spadków z pandemii – zauważa dyrektor.
Można też mówić o różnicach na rynkach pracy pod względem ich lokalizacji. – Tam, gdzie jest zagęszczenie firm, zwłaszcza o podobnym profilu, np. w metropoliach, tam oczywiście walka o pracowników oznacza także konkurowanie płacami – ocenia Monika Fedorczuk. W gorszej sytuacji mogą zaś znajdować się te regiony, gdzie lokalny rynek nie jest nasycony.
Wzrost w skali mikro
– Za to trudno mówić o prostym podziale polityki płacowej firm ze względu na ich wielkość – zaznacza Fedorczuk. Nie zawsze liderami podwyżek są duże przedsiębiorstwa i nie zawsze te najmniejsze firmy nie dają swoim pracownikom podwyżek w ogóle. – Na temat mikrofirm wiemy bardzo niewiele, ponieważ GUS przedstawia dane na ten temat raz na rok. Nie wydaje mi się jednak, żeby w tej chwili osoby tam pracujące były szczególnie pokrzywdzone. Zakładając, że w dużej mierze w mikrofirmach obowiązuje płaca minimalna, to trzeba powiedzieć, że rośnie ona dosyć szybko, zwykle szybciej niż płaca przeciętna – zaznacza Urszula Kryńska, ekspert rynku pracy w PKO BP. W 2021 r. płaca minimalna to 2800 zł, czyli o 7,7 proc. więcej niż rok wcześniej, zaś w 2022 r. będzie to wzrost o kolejne 7,5 proc. (do 3010 zł).