Ostatni polityczny weekend pokazał, że jest nadzieja na odpowiedź na wizję Polski a la Gierek. Jeśli program „nowej solidarności” opozycja weźmie na poważnie, może się wiele zmienić. Pomysł na przejęcie sieci sklepów spożywczych i upaństwowienie to wisienka na torcie polityki rządu.
Sentymentalny zwrot
Korzystając z pandemii, obóz władzy chce dopiąć swoją wizję państwa. Sojusznikiem władzy ma być Covid. Pod płaszczykiem walki z epidemią ma się wykuć inna Polska. W tej Polsce decyzje za prezydenta, za Sejm i rząd podejmuje ścisłe grono kierownicze rządzącej partii. To Polska, w której władza centralna naciska na samorządy i ponieważ nie może wygrać wyborów w wielkich miastach, trzyma prezydentów i burmistrzów w niepewności, czy znajdą się pieniądze na wyrównanie strat, które powstały, bo samorządy wydały sporo grosza na walkę z pandemią.
W tej Polsce także media mają zależeć od władzy: media rządowe mają opowiadać o dokonaniach przedstawicieli rządu i pomagać jego ludziom w wyborach. Media prywatne mają bać się, że nie dostaną zleceń z państwowych firm, a jeśli już takie zlecenia dostaną, mają przychylnie spojrzeć na rządzących.
Wielkie prywatne firmy, szczególnie te, które zależą od zamówień rządowych, mają być posłuszne lub przynajmniej częściowo znaleźć się w rękach państwa choćby pod pretekstem, że „wejdą Chińczycy”. Naród boi się niepewności, klasa średnia na Zachodzie nie wie, jak sobie poradzi.
Transakcja, którą proponuje obóz władzy, jest banalna: wy nam oddajecie trochę swojej wolności, my wam bezpieczeństwo. Gdyby dzisiaj kręcił kogoś talon na małego fiata, to byłoby właśnie to: obietnica fiata dla każdej rodziny ma trzymać naród przy władzy jak w czasach Edwarda Gierka. A sentyment do minionego powodować, że dosłownie i w przenośni nie brakuje amatorów kiełbasy „jak za Gierka”. Pod koniec lat 70. pierwszemu sekretarzowi wydawało się, że stworzył polityczne perpetuum mobile: telewizja rządowa każdego dnia opowiadała o sukcesach władzy i gwarantowała mu spokój. Pod latarnią okazało się najciemniej. Gniew na propagandę był jednym z katalizatorów zmiany, drugim było przekonanie, że władza jest skorumpowana, że „na górze kradną”. Podobnie jest teraz, bo czas wirusa sprzyjał niejasnym operacjom, zamówieniom sprzętu medycznego.