Jeszcze półtora tygodnia temu wydawało się, że w kampanii prezydenckiej nikt nie odważy się grać „nutą smoleńską”. Kiedy dzień po oficjalnym ogłoszeniu terminu wyborów Szymon Hołownia pokazał spot, w którym wystąpił na tle brzozy, a na ekranie pojawił się papierowy samolot, oburzyła się lewa i prawa strona sceny politycznej. Hołownia się pokajał, przeprosił tych, którzy poczuli się urażeni, i zapewnił, że przez myśl mu nie przeszło, by naigrawać się z katastrofy smoleńskiej.
A jednak wszystko wskazuje na to, że temat Smoleńska będzie w tej kampanii jednym z istotniejszych. Dobrze rozegrany, może być jednym z ważniejszych punktów przesłania Andrzeja Dudy. Tyle tylko, że prezydent nie może przegiąć.
Przeczytaj także: Macierewicz: 10 kwietnia w Wielki Piątek. Trzeba będzie główne uroczystości przesunąć
Być może nikt nie chciał, by temat wracał. PiS wyciszyło przecież wszystkie komisje, które pracowały nad wyjaśnieniem katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., a Antoniego Macierewicza schowano w cień. Comiesięczne msze w intencji ofiar wciąż są w stołecznej katedrze odprawiane, ale nie ma już przemarszu pod Pałac Prezydencki, nie ma płomiennych przemówień Jarosława Kaczyńskiego czy Andrzeja Dudy. W Warszawie stoi pomnik ofiar katastrofy, a także prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Prawie każda miejscowość w kraju ma zaś ulicę jego imienia.
Możliwe, że konflikt na linii Polska–Rosja w sprawie obecności najważniejszych naszych polityków 10 kwietnia 2020 r. w Smoleńsku jest tylko przykładem na nieudolność rodzimej dyplomacji, która zapomniała o 80. rocznicy mordu polskich oficerów w Katyniu i 10. rocznicy katastrofy TU-154M, a przypomniano sobie o tym na dwa miesiące przed rocznicą. Prawdą mogą być jednak zapewnienia resortu spraw zagranicznych, że przygotowania do wizyty rozpoczęto przed dwoma laty, ale opór strony rosyjskiej jest tak silny, że wszystko stoi w miejscu.