W przyszłym roku są wybory prezydenckie w Rosji, nie byłbym zaskoczony, gdyby Putin nasilił retorykę nacjonalistyczną, może robiąc jakieś kroki militarne, by umocnić swoje poparcie w kraju. Ale nie sądzę, by chciał sprawdzać artykuł 5. Bo wie, że gdyby to zrobił, doszłoby do natychmiastowej odpowiedzi sojuszu.
Jest pan pewien? Prezydent Trump na miniszczycie NATO w Brukseli nie wspomniał o art. 5, choć tego od niego oczekiwano.
Sądzę, że powinien wspomnieć. Jestem rozczarowany, że tego nie zrobił. Ale mam wrażenie, że jeśli świat, Europa stanęłyby w obliczu rosyjskiego ataku na jedno z państw NATO, kraje członkowskie, włącznie z USA, natychmiast by odpowiedziały. Bo w innym wypadku NATO by się rozmyło.
Reakcja mogłaby nie być odpowiednio szybka. Zanim zebraliby się ambasadorowie państw członkowskich, zanim podjęliby decyzję, zanim wojska by dotarły, mogłoby być za późno.
Normalnie to zajmuje trochę czasu. Ale powołano siły szybkiego reagowania, które mogą być rozlokowane w ciągu niewielu godzin, są też bataliony na flance wschodniej. Jeżeli Rosja chce się sprawdzić, może to zrobić, ale doprowadziłaby do konfrontacji, także z USA. Putin przegrałby tę bitwę.
Może Ameryka będzie tak skupiona na ewentualnym impeachmencie Donalda Trumpa, że nie będzie miała czasu na zajmowanie się wypełnianiem art. 5?
Prezydent podjąłby decyzję z poparciem swoich ludzi od bezpieczeństwa. Nie mam wątpliwości, że to by nastąpiło natychmiast.
Gdy pan został szefem NATO, było rok po wojnie w Gruzji. Nie sądzi pan, że większość państw NATO nie rozumiała wówczas, że Rosja stanowi realne zagrożenie w regionie?
Ma pan rację. Nie docenialiśmy Putina, także ja. Gdybyśmy wtedy wiedzieli to, co wiemy teraz, nasze stanowisko byłoby ostrzejsze. Gdy zacząłem urzędowanie jako sekretarz generalny w sierpniu 2009 roku, zająłem się rozwijaniem strategicznego partnerstwa z Rosją. Robiliśmy to rok po ataku na Gruzji, bo mieliśmy nadzieję, że to był epizod, i że możemy włączyć Rosję do partnerstwa. Trzeba pamiętać, że wtedy prezydentem był Dmitrij Miedwiediew, wydawał się trochę bardziej skierowany na Zachód. Na szczycie NATO – Rosja w 2010 roku zdecydowaliśmy, by rozwijać strategiczne partnerstwo. Uważaliśmy Rosję za partnera do lutego 2014 roku, kiedy zaatakowała Ukrainę.
Czyli zrozumiał pan, jaka jest Rosja naprawdę, gdy dokonała aneksji Krymu?
Właśnie. Od końca zimnej wojny do lutego 2014 wierzyliśmy, że Rosja jest partnerem. I to był powód tego, że zbieraliśmy to, co nazywaliśmy pokojową dywidendą, poprzez ograniczanie wydatków na zbrojenia. Teraz musimy je zwiększyć, bo Putin stworzył całkowicie nową sytuację.
rozmawiał Jerzy Haszczyński
Anders Fogh Rasmussen. Premier Danii w latach 2001–2009 i sekretarz generalny NATO w latach 2009–2014. Po odejściu z polityki założył firmę konsultingową Rasmussen Global. Doradza w sprawach polityki zagranicznej prezydentowi Ukrainy Petro Poroszence. 8 czerwca odwiedził Warszawę, spotkał się z wicepremierem Mateuszem Morawieckim i szefem MON Antonim Macierewiczem.