Łukasz N., kelner z restauracji Sowa & Przyjaciele, który poszedł na współpracę z prokuraturą i ujawnił mechanizm nagrywania polityków oraz biznesmenów, nigdy nie wymienił nazwiska księdza Kazimierza Sowy czy biznesmena Jerzego Mazgaja wśród osób, które miał nagrywać – ustaliła „Rzeczpospolita". Czy to możliwe, by zapomniał o księdzu celebrycie i milionerze, właścicielu sieć sklepów Alma?
– Nagranie ujawnione przez TVP Info nie pochodzi z tzw. afery taśmowej. To prawdopodobnie próba legalizacji zupełnie innych taśm niezwiązanych z tzw. grupą Falenty – mówi nam osoba znająca kulisy „afery taśmowej".
9 czerwca TVP Info pod hasłem „Nowe nagrania z podsłuchów w Sowa & Przyjaciele" opublikowała materiał, który na pierwszy rzut oka wydaje się kontynuacją głośnej afery sprzed dwóch lat. Nieznane dotąd rozmowy, które wyciągnęła na światło dzienne publiczna telewizja miały – według stacji – zostać nagrane podczas spotkania 7 lutego 2014 r. grupy znajomych: ks. Kazimierza Sowy, Pawła Grasia – rzecznika rządu Donalda Tuska, ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, Jerzego Mazgaja (przedsiębiorcy) i gen. Mariana Janickiego – byłego szefa BOR.
Sowa & Przyjaciele to restauracja, w której, jak twierdzi prokuratura, dwóch kelnerów za pieniądze, i na zlecenie biznesmena Marka Falenty przez blisko rok (od lipca 2013 do czerwca 2014 r.) potajemnie nagrało 97 osób.
„Twarzą" newsa z nowymi taśmami był Samuel Pereira, wiceszef publicystyki stacji. – Fakt, że te nagrania wyszły w 2014 roku i wychodzą dzisiaj, pokazuje, że państwo było źle zabezpieczane. Te spotkania zostały nagrane, bezpieczeństwo informacji państwowych było żadne. Nie wiemy, kto miał dostęp do tych nagrań wcześniej – mówił w studiu TVP Info Pereira.