Nadzieje na obronę ze strony naszych sprzymierzeńców nie mogą w niczym uchylać naszej narodowej odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju i naszej samodzielnej inicjatywy na forum NATO. Polska musi mieć agendę interesów i postulatów zarówno na wypadek rosnącego napięcia między Zachodem a Rosją, jak i na wypadek powtórki z obamowskiego odprężenia.
Tekst w wersji angielskiej można przeczytać tutaj (click here to read this piece in english).
Wsparcie za wsparcie
Solidny fundament naszej pozycji wobec Amerykanów stanowi ciągle nasze zaangażowanie w Iraku i w Afganistanie, jak i fakt, że należymy do niewielu państw sojuszu wywiązujących się z obowiązku nakładów 2 proc. dochodu narodowego na obronę. Tym bardziej mamy prawo być współkonstruktorem, a nie jedynie konsumentem bezpieczeństwa.
Przyjęcie państw bałtyckich do NATO odsunęło na wschód polityczne granice Zachodu, zwiększając tym samym nasze bezpieczeństwo. Zaangażowanie w Iraku (mimo wszystkich konsekwencji tej wojny, których dziś jesteśmy świadomi) było zrozumiałą odpowiedzią na podtrzymanie amerykańskiej solidarności z bezpieczeństwem Europy Środkowej, mimo rozpoczynającej się wojny z terroryzmem. Wsparcie powinno być odpowiedzią na wsparcie.
Niezrozumiała obojętność
Biorąc pod uwagę, że zasadniczym nakazem polskiej racji stanu jest utrwalenie zmian, które na wschodzie Europy nastąpiły po rozpadzie Związku Sowieckiego, Polska powinna była działać na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa Ukrainy (popierając np. apele o europejską rozejmową „misję implementacyjną" na obszarach objętych konfliktem), a szczególnie Łotwy i Estonii, najbardziej zagrożonych państw NATO. Dotyczy to również drogi Gruzji do paktu, która stała się o wiele trudniejsza po odsunięciu od władzy prezydenta Saakaszwilego.