„Pani Kiszczak
Publicznie wzywam Panią do powiedzenia prawdy o tej "akcji teczkowej", nie można uwierzyć by mąż Kiszczak tak Panią okłamał. Był przesłuchany pod przysięgą przez prokuratora w IPN, udzielił w telewizji wywiadu w którym zdecydowanie oświadczył prawdę. Natomiast prawdą jest, że prowadzono ze mną tajną i nieoficjalną walkę, gdzie w tej koncepcji podrabiano materiały by mnie zohydzić w oczach społeczeństwa i zniszczyć potrzebny mi mój autorytet. Jestem przekonany, że każdy sąd potwierdzi tą prawdę" (pisownia oryginalna - red.) – opublikował na Facebooku Lech Wałęsa.
Odpowiedź w tej sprawie udzieliła Maria Kiszczak, która rozmawiała z dziennikiem "Fakt". – Przecież ja nic nie zdradziłam. Po prostu przekazałam te dokumenty do IPN. Tam była karteczka napisana przez mojego męża do Archiwum Akt Nowych, w której prosił, by te teczki upublicznić 5 lat po śmierci Wałęsy. Sądziłam, że oni uszanują prośbę mojego zmarłego męża. Stało się jednak inaczej - powiedziała wdowa po generale Kiszczaku.
- On się tego nie spodziewał i wystraszył. Jestem jednak pewna, że to wszystko było prawdą - dodała.
Słowa Marii Kiszczak skomentował na Facebooku Wałęsa. "Z generałem toczyliśmy śmiertelny bój na drodze legalnej i tajnej. Na drodze prawdy legalnej nigdy nie byłem współpracownikiem SB i gen. to potwierdza, natomiast na drodze walki tajnej gen. wrabiał mnie w agenturalność, co miało odbierać poparcie społeczne i niszczyć autorytet" - napisał były prezydent.