Czwartek był dniem ucieczki kapitału od ryzykownych aktywów. Ruch ten widziany były jednak przede wszystkim na światowych giełdach. Na rynku walutowym inwestorzy obeszli się ze złotym łaskawiej. Po południu dolar kosztował nieco ponad 4 zł i była to wycena zbliżona do tej wczorajszej. Euro kosztowało 4,35 zł, czyli też tyle samo co wczoraj. Podobnie było w przypadku franka, który był wyceniany na 4,63 zł.

- Złoty nie notował większych zmian – presja podażowa wokół złotego pozostaje jednak utrzymana, a perspektywa jutrzejszej nikłej płynności skłania do ograniczania ryzyka – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.

Wybory w USA straszą złotego

O ile w czwartek ruchy na rynku walutowym były faktycznie niewielkie, tak cały październik trudno uznać za udany z perspektywy naszej waluty. Złoty w tym czasie osłabił się wobec dolara o ponad 3 proc., wobec euro około 1,5 proc., zaś w relacji do franka nasza waluta straciła 1,2 proc.

W połączeniu ze słabością warszawskiej giełdy coraz bardziej upoważnione jest twierdzenie, że to zagranica opuszcza Warszawę. Pytanie tylko na jak długo? Czynnikiem zniechęcają do polskich aktywów jest niepewność związana z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się, że do ich rozstrzygnięcia ciężko jest spodziewać się jakiegoś przełomu.